Top 7 | lipiec 2017
Minął lipiec więc przychodzę z kolejną porcją kosmetycznych ulubieńców, czyli kosmetyków, po które najczęściej sięgałam minionego miesiąca a to co najważniejsze – żaden mnie nigdy nie zawiódł. Tym razem polecam zarówno kosmetyki pielęgnacyjne jak i do makijażu, ale zacznę od zapachu…
Chloe Love Story
Flakon perfum, po który najczęściej sięgałam w ubiegłym miesiącu to Chloe Love Story – zapach czysty, lekki i w moim odczuciu bardzo przyjemny. To kwiatowe perfumy wydane stosunkowo niedawno, w 2014 roku, których inspiracją tworzenia była romantyczna atmosfera Paryża. Wyczuwam w nim przede wszystkim kwiaty, odrobinę słodkie, białe, dość proste, ale świeże i bezpieczne. Neroli / kwiat pomarańczy i jaśmin. Kwintesencja uwodzenia? Dla mnie niekoniecznie, ale z pewnością jest to lekki kobiecy zapach na letni wieczór.
Prezentowana wersja to EDP woda perfumowana.  
Dr Irena Eris

Nie jest przekonana czy właściwym jest umieszczanie w tym zestawieniu i tym samym polecanie produktu, który nie jest dostępny w Polsce, ale w dobie dostępu do sklepów internetowych właściwie na całym świecie czuję się choć trochę usprawiedliwiona. Maska w płachcie I’m Sorry For My Skin Mud Mask trafiła do mnie z polecenia i przyznaję, że to świetna maska a przede wszystkim zdecydowanie inna od wszystkich tych, które już poznałam. Pierwszy raz spotykam się z glinkową maską w płachcie i bardzo doceniam wygodę jej stosowania. Nie muszę mieszać glinki z innymi surowcami kosmetycznymi, aplikowanie jej jest łatwe, szybkie i przyjemne – podobnie jak usuwanie, ściągam płachtę a pozostałości usuwam tonikiem. Skóra po zabiegu jest oczyszczona z zanieczyszczeń i sebum, odświeżona i rozjaśniona. Świetna maska!
W tym miejscu polecam wpis Jak kupić maski w płachcie taniej – zakupy prosto z Korei.
Benton Cosmetic

Kolejny raz sięgam po tonujący krem antyrodnikowy SPF 50+ Dr Irena Eris z serii Face Zone
i kolejny raz mnie nie zawodzi. Polecam go po raz drugi na blogu i z
pewnością nie kończę przygodę z nim na drugim opakowaniu. Połączenie pielęgnacji z właściwościami korygującymi koloryt skóry
oraz bardzo wysoką ochroną przed promieniowaniem słonecznym (SPF50+) i
szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi. Lekka formuła zawiera adoptujące
się do skóry delikatne pigmenty wyrównujące koloryt, zapewnia efekt
pełnej blasku i naturalnego wyglądu skóry – krem zachowuje się na skórze
jak krem BB, ale w żadnym stopniu nie daje efektu pomarańczowej skóry. Świetne rozwiązanie dla kobiet poszukujących szybkiego
rozwiązania przy porannym makijażu w upalne dni, jeśli nie macie wiele do ukrycia za
skórze, wystarczy go przypudrować i gotowe. Uwielbiam!
Podobnie jak mgiełkę do twarzy Honest TT marki Benton Cosmetic, która jest u mnie w użyciu codziennie – idealna na upały. Wysoka zawartość hydrolatu i ekstraktu z drzewa herbacianego koi i odświeża ale również reguluje pracę gruczołów łojowych. Dla równowagi w składzie również kwas hialuronowy, który przenika wgłąb naskórka i utrzymuje nawilżenie skóry na dłużej. Spryskanie twarzy mgiełką to sama przyjemność, tonizuje skórę po umyciu ale doskonale sprawdza się również do odświeżania skóry w ciągu dnia, po jej użyciu czuję wyraźne ukojenie i nawilżenie – nie wysusza skóry.   
Clarins
Doskonały samoopalacz do twarzy? Dla mnie to koncentrat samoopalający w kropelkach Golden Glow Booster Clarins. Zachęcałam do korzystania z tego produktu latem ubiegłego roku – wpis tutaj —> [klik] i nadal go polecam. Właściwie to od tamtej pory nie szukałam innego samoopalacza do twarzy bo ten spełnia absolutnie wszystkie moje potrzeby. 1, 2 lub 3 krople mieszam z kremem na noc a rano skóra równomiernie muśnięta słońcem. Już przy pierwszej aplikacji daje niewiarygodny efekt zdrowej, ładnej opalenizny, bez smug i plam a jego aplikacja jest banalnie prosta. W zależności od otrzymanego rezultatu następnego dnia wieczorem kontynuuję stosowanie produktu w tej samej ilości dla jeszcze intensywniejszego pogłębienia opalenizny lub redukuję ilość uwalnianych kropli aby podtrzymać aktualny efekt. Banalnie proste, a jakże skuteczne i piękne w odbiorze.
Usta. Koniec z przesuszeniem w ciągu dnia, usta nawilżone i subtelnie pokryte kolorem – tak jak lubię latem! Błyszczyk do ust Juice Shaker Lancome to według mnie bardziej olejek niż błyszczyk, ale nazwenictwo to zupełnie mi nie przeszkadza, ponieważ sprawdza się rewelacyjnie. Subtelnie pokrywa usta transparentnym kolorem i długotrwale je nawilża. Z szerokiej gamy kolorów wybrałam dla siebie Wonder Melon i jak nazwa wskazuje – pachnie melonem! Mam ochotę na inne smaki 😉 Kompozycja składników odżywczych wzbogacona m.in. olejkiem ze słodkich migdałów i ekstraktem z żurawiny i pigmentami, które pokrywają usta soczystym kolorem. Świetne opakowanie, aplikator w kształcie stożkowej gąbeczki umożliwia aplikację nawet bez lusterka – wystarczy przyłożyć do ust. Dla mnie bomba!  
 
Diorskin Forever

Lipiec to czas upałów więc nie codziennie wykonywałam makijaż, ale jeśli sytuacja wymagała ode mnie pełnego makijażu stawiałam na sprawdzony już podkład Diorskin Forever. To aktualnie mój najlepszy i ulubiony podkład. Jest trwały, jego krycie można stopniować od średniego po wysokie, bardzo dobrze ujednolica cerę nie podkreślając mocno rozszerzonych porów, maskuje blizny potrądzikowe i pięknie pachnie. Nie jest to podkład matujący, mimo to uwielbiam go za efekt aksamitnej skóry. Nie waży się, nie roluje i nie wchodzi w zmarszczki. Posiada SPF 35 – PA+++. Mój numer 1! Posiadam odcień 010 Ivory. 
Dajcie znać czy znacie te kosmetyki. A może chcecie mi polecić swoje perełki kosmetyczne?
Pozdrawiam serdecznie, Aga 🙂     
Powrót na górę