Denko wrzesień 2016 pielęgnacja twarzy
Kiedy zobaczyłam pod koniec sierpnia jaką mam ilość pustych opakowań po zużytych kosmetykach, to przyznaję, że trochę „przysiadłam” 😉 Obiecywałam sobie regularne rozprawianie się z nimi – co miesiąc – ale bywa czasem tak, że mam do pokazania 3-4 produkty i wtedy odpuszczam. Ja naprawdę nie wiem jak zdołałam nazbierać ich aż tyle, ale żeby nie absorbować Waszego cennego czasu, pogrupowałam opakowania tematycznie i tym sposobem dzisiaj #denko pielęgnacja twarzy.

Rewitalizujący olejek do twarzy The Body Shop z serii Oil of Life był ze mną od roku. Swego czasu przez blogo- i vlogosferę z prędkością światła przechodziły peelingi i masła z tej serii – olejek nie rzucał mi się tak mocno w oczy. U mnie ten olejek spisywał się dobrze, a fakt, że tak długo go użytkowałam tłumaczę tym, że nie stosowałam go codziennie. Z olejkami u mnie jest tak, szczególnie w pielęgnacji twarzy, że muszę mieć na nie tzw. „fazę”. Latem sięgam po nie bardzo rzadko, ale nie odmawiam sobie użycia ich do masażu. Olejek Oils of Life to przyjemniaczek w tym zakresie. Olejek jest wielofunkcyjny, może być stosowany pod krem, jako krem lub dodać kroplę do kremu. U mnie najlepiej spisywał się jako ostatni z kroków pielęgnacyjnych na noc lub jako olejek do masażu twarzy. Połączenie olejków z rozmarynu, lawendy czy majeranku uspokaja i odpręża. Pełny skład tego olejku jest imponujący, w kosmetykach Oils Of Life zastosowano cenną moc olejów z nasion z całego świata, gdzie każdy z produktów zawiera wyważoną mieszankę trzech olejów wiodących, które wykazują silne właściwości regeneracyjne i rewitalizujące skórę. Więcej informacji o nim znajdziecie we wpisie na moim blogu z ubiegłego roku tutaj [klik].
Serum nawadniające Hydrain3 Hyaluro Dermedic to produkt, który jest ze mną od prawie trzech lat – czwarte, piąte opakowanie, nie pamiętam… i również nie sięgam po niego codziennie. Po prostu czuję się bezpiecznie, kiedy mam pod ręką bardzo dobry produkt do ukojenia i nawilżenia przesuszonej skóry. A to serum takie właśnie jest. Nawilża natychmiast, jest lekkie i bardzo przyjemnie odświeżająco pachnie – zapach określam na kremowo-ogórkowy. Recenzję o serii Hydrain3 Hyaluro pisałam ponad dwa lata temu tutaj [klik] i z całej czwórki najczęściej sięgam po to serum, choć jak zobaczysz poniżej, nie tylko…
Pomimo, że sprawdza się u mnie rewelacyjnie, to mam taką zwyczajną ochotę na odmianę, więc jeśli znacie fajne serum nawilżające, to piszcie swoje typy w komentarzach 🙂
Serum z witaminą C LIQ CC Liqpharm to jeden z najlepszych kosmetyków z wit. C z jakimi miałam do czynienia. Wygładza, napina, nawilża i rozświetla. Znam wiele kosmetyków z wit. C i ten zachwycał mnie od samego początku do ostatniej kropli. Pisząc o nim recenzję – całkiem niedawno tutaj [klik] wspominałam, że z pewnością zawita u mnie wersja lekka tego produktu, ale póki co, to chyba jest to nieosiągalne, ponieważ dysponuję z tej chwili dwoma innymi. Ale jeśli wywiną mi jakieś numery to z przyjemnością powrócę do LIQ – polecam 🙂
Na zdjęciu widoczne są również trzy z pięciu dostępnych ampułek z MED BOX-a przeznaczonego do cery trądzikowej Yasumi. Recenzja wszystkich była w ubiegłym miesiącu, więc nie będę ich powielała. Każda z ampułek jest skrojona na miarę do walki z niedoskonałościami, i każda jest świetna – szczegółowe informacje znajdziesz w tej recenzji.    

Nawilażający krem do twarzy z witaminą C Sesderma kierowany jest do wszystkich rodzajów skóry, szczególnie zaś dla tych z oznakami zmęczenia, pozbawionych blasku, jędrności i elastyczności utraconej na skutek oddziaływania czynników zewnętrznych jakich jak ekspozycja na słońce, palenie papierosów czy zanieczyszczenia środowiska. Krem bardzo fajny, ale… marka postanowiła udoskonalić formułę całej linii C-VIT i nie wiem czy jeszcze ten krem występuje. Bardzo mi miło, że Sesderma postanowiła obdarzyć mnie swoimi nowościami, więc dysponuję kremem bardzo podobnym, jeśli nie takim samym, różniącym się dla mnie póki co tylko lżejszą formułą. Pomarańczowy zapach – obłęd! Więcej o kremie tutaj [klik].
Krem koloryzujący Eau Thermale Avene SPF50+ z przyjemnością wycisnęłam do ostatniej możliwej kropelki. Z produktami o wysokiej ochronie i efektem tonującym różnie bywa, ale temu nie mam nic do zarzucenia. Nie bieli, nie klei się, cera nie wygląda na pomarańczową (bo takie gagatki też u mnie bywały), nie spływa z twarzy podczas upałów, zachowuje się bardzo dobrze i stanowi najwyższą z możliwych poziomów ochronę. Recenzja tutaj [klik].
Collagen Cream Thalgo – ooo taaak, recenzji brak, bo to wersja 15ml, ale krem zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Idealny po opalaniu, bo miałam go ze sobą na wakacjach. Stosowany na noc, pomimo że posiada dość bogatą formułę, to nie obciąża skóry, rano wypoczęta, nawilżona i wygładzona. Wpisuję go na listę w wersji pełnowymiarowej.
   

Błotna maseczka oczyszczająca Sephora była świetna – na tyle, że planuję w najbliższym czasie jej zakup. Trochę nie odpowiadał mi jej zapach, typowo błotny z zapachem pokrzywy w tle, ale bardzo dobrze, dogłębnie oczyszcza, matuje i pozytywnie wpływa na zmiany trądzikowe. Wydaje mi się, że powinna być stosowana tylko przy cerach mieszanych i tłustych, ale biorąc pod uwagę, że jest o niej tak głośno, oczywiście w pozytywnym brzmieniu, to zapewne suchej również nie robi krzywdy. Mimo wszystko uważam, że „czyści” zdecydowanie i głęboko, więc najlepiej spisze się na cerze tłustej. Recenzja tutaj.
Maseczka do twarzy Magic Compress Yonelle, to jak nazywa producent kompres SOS dla skóry. Rewelacyjna przed „wielkimi” wyjściami. Pozostawia matową, ale pudrową powłokę, która sprawia, że makijaż wygląda bardzo dobrze i dłużej utrzymuje się na skórze bez poprawek. Czarodziejska różdżka – recenzja tutaj [klik].
W oddali maseczka na tkaninie MISSHA z ekstraktem z drzewa herbacianego do skóry mieszanej i tłustej – genialna! To jedna z najlepszych koreańskich maseczek jakie miałam przyjemność poznać. Oczyszcza, rozświetla, wygładza, regeneruje – idealna dla skóry z niedoskonałościami. Jeśli masz cerę mieszaną lub tłustą, bierz w ciemno!  

Dwa produkty do cery trądzikowej Synchroline Acnicare żel do mycia twarzy i emulsja matująca – obydwa prezentowane tutaj [klik]. Obydwa skuteczne ale tylko w przypadku cery tłustej i trądzikowej. Miałam je w pogotowiu również przez około rok, stosując wtedy, kiedy miałam inwazję trądziku i zwiększoną produkcję sebum – nie polecam przy jednorazowych wypryskach. Produkty te mogą poszczycić się mianem wyrobów medycznych i z mojego punktu widzenia potrafią więcej niż niejedne dermokosmetyki. Powinny być stosowane z umiarem, ponieważ u mnie w sposób ciągły wysuszają skórę – i dobrze, i źle, zależy kiedy. Szczególnie przypadł mi do gustu żel do mycia twarzy z kwasem pirogronowym, ponieważ działa złuszczająco. Po aplikacji na skórę tworzy piankę, którą pozostawiamy na ok. minutę a następnie zmywamy. Oczyszcza bardzo głęboko i bardzo dobrze. Bywały tygodnie, że w ogóle z niego nie korzystałam, dlatego jeśli już się zdecydujesz, to zachowaj proszę rozwagę, cera tłusta i trądzikowa potrzebuje dokładnego oczyszczenia, ale również i nawilżenia. 

Czy tylko u mnie latem płyny micelarne „schodzą” litrami? Tutaj tylko część, której nie wyrzuciłam na wyjeździe – stacjonarna, domowa 🙂 Bardzo miło zaskoczył mnie płyn Nivea – naprawdę fajny płyn, skuteczny, nie podrażnia, bardzo dobrze radzi sobie z demakijażem. Recenzja tutaj.
Z kolei płyn Dermedic występuje bardzo często w promocji w Super Pharm, a również wstępnie dobrze oczyszcza. Pierwszy raz miałam wersję do skóry trądzikowej i w przyszłości to właśnie po nią zamierzam sięgać jeśli chodzi o Dermedic – to była mała pojemność ale wystarczyło aby zaobserwować, że jest skuteczniejszy od wersji Hyaluro.

Nawilżająca pianka do mycia twarzy ECOLAB to delikatny produkt do codziennego oczyszczania skóry, ale skuteczny. Pianka jest lekka niczym piórko i posiada lekki kwiatowy zapach. Po jej użyciu skóra jest bardzo przyjemna, nie ściągnięta, nie krzyczy „pić”, zatem w ogóle nie wysusza skóry. W pojedynkę nie upora się z pełnym makijażem i zanieczyszczeniami, ale jako drugi krok oczyszczania jest rewelacyjna. Ja włączyłam ją do porannej rutyny oczyszczania skóry i to była bardzo dobra decyzja. Cenowo przedstawia się bardzo dobrze, polecam, recenzja tutaj 🙂
Naturalny dwufazowy płyn do demakijażu Lilla Mai bardzo dobrze radzi sobie z makijażem, niestety jego wydajność nie jest najmocniejszą stroną – szklana buteleczka mieści tylko 100 ml płynu. To dobry produkt, pod warunkiem, że zaakceptujesz jego zapach, który pod koniec użytkowania trochę mnie męczył, więc powrotu do niego nie planuję. Recenzja tutaj.
Tonik złuszczający Clinique nr 2 (skóra mieszana w kierunku suchej)  początkowo przeraził mnie trochę zapachem alkoholu. W mojej pielęgnacji przeznaczony był tylko do okolicy brody, ponieważ mój trądzik właściwie tylko tam się lokalizuje. Sprawdził się, 100 ml pojemność dała mi zielone światło na zakup wersji pełnowymiarowej.  

Na zakończenie pielęgnacja ust z PAT&RUB, nawilżający błyszczyk i najlepszy peeling do ust EVER – mam nadzieję, że ten produkt nie zniknie z oferty którejkolwiek z marek, czy Naturativ, czy PAT&RUB by Kinga Rusin. Obydwa produkty prezentowałam tutaj w towarzystwie balsamu do ust – uważam, że balsam to najsłabsze ogniwo całej linii.

Na dzisiaj koniec, w kolejnym wpisie denko pielęgnacji ciała, a kolejno włosy 🙂

Znacie produkty, które w ostatnich miesiącach zużyłam? Macie podobne zdanie o nich czy zupełnie odmienne?

Pozdrawiam, Aga 🙂
Powrót na górę