Projekt denko… #6
Dzisiaj rozliczam się ze zużytych kosmetyków 🙂 Nie robię tego regularnie co miesiąc i efekty są takie, że to będzie dłuuuuga wyliczanka. Fakt jest taki, że znajdą się tutaj również takie pozycje, które były częścią mojej kosmetycznej przygody nawet przez kilka ładnych miesięcy, więc na pewno nie jest to jednomiesięczne „denko. Zdecydowana większość tych kosmetyków miała już swoje osobne miejsce na łamach bloga, ale dzisiaj w skrócie również o nich opowiem. I żeby nie pisać pod każdym z nich: recenzja tutaj, więcej tutaj, po więcej informacji zapraszam tutaj KLIK, to jeśli kosmetyk miał swoje 5 minut na blogu, to jego nazwę podlinkuję, OK? No to zapraszam 🙂 


Na początek pielęgnacja twarzy:

  • YVES ROCHER RICHE CREAM – krem pod oczy, o którym krążyły legendy. Bogata konsystencja, ale bardzo łatwo się aplikuje, wnika i nie pozostawia niechcianej warstwy. Wchłanialność nie jest natychmiastowa, dlatego najczęściej stosowany przeze mnie na noc. Nie jest zły, przyjemnie pachnie, super nawilża, cieni nie mam więc nie wypowiem się, ale ewentualne opuchnięcia np. po nieprzespanej nocy niweluje, łagodzi i odświeża. Wbrew temu czego się nasłuchałam i naczytałam zmarszczek nie usuwa – co nie zmienia faktu, że jest całkiem OK! Być może spotkamy się ponownie.
  • BIODERMA Hydrabio Legere – wersję Rich zużyłam w zimie, latem postawiłam na Legere. Świetny krem do skóry mieszanej i tłustej na lato. Bardzo lekka konsystencja, błyskawicznie się wchłania, nie pozostawia żadnej warstwy, świetnie nawilża, choć nie wiem czy to będzie wystarczające do cery ekstremalnie suchej czy odwodnionej. Pachnie świeżo, idealny i pod filtr i pod makijaż, a że Bioderma ma stałe miejsce w mojej pielęgnacji to myślę, że jeszcze się spotkamy.
  • AVA Laboratorium Aktywator Młodości Witamina C z Acerolą – CUDO! jeśli macie wolne 20zł to kupujcie w ciemno! To co ten kosmetyk zrobił z moją z cerą przez3 miesiące, to przechodzi ludzkie pojęcie. Znam, może nie bardzo wiele, ale na pewno wiele kosmetyków typu serum z wit. C i chyba nie ma wśród tej wyliczanki takiego, który by tak pozytywne wrażenie na mnie pozostawił po jego zużyciu. Krótki skład, polska marka, zdumiewająco niska cena, żelowa formuła naniesiona na twarz, szyję i dekolt znika jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, odżywia, odświeża, napina, idealny latem pod makijaż, pomimo, że istnieje pogląd o tym jakoby wit. C stosowana na dzień przyczyniała się do przebarwień, to nic takiego nie zaobserwowałam. Jestem pewna, że jeszcze nie raz się spotkamy, dla mnie bomba. Ps. będzie w moim Boxie, już kupiłam 🙂 
  • THE BODY SHOP VITAMIN E Overnight Serum-In-Oil – olejowe serum było ze mną od dobrych kilku miesięcy. W składzie wiele pozytywnie oddziałujących na skórę olei, emolientów m.in. z kiełków pszenicy, migdałów, marula, jojoba – super dawka nawilżenia na noc, ale również łagodzenia i wygładzenia. Cera sucha z pewnością go pokocha, mojej nie zaszkodził, ale ze względu na dużą ilość emolientów nie stosowałam go codziennie, tylko wtedy kiedy czułam potrzebę głębszego nawilżenia. Pięknie pachnie! Rano buźka wypoczęta, odprężona, wygładzona i super nawilżona. Nawet stosowany solo daje świetne rezultaty. Być może spotkamy się zimą.
  • PAT&RUB Omega-Żurawina AOx – antyoksydacyjny i przeciwstarzeniowy krem do twarzy, który świetnie mi służył przez całą wiosnę i lato. Nie jest tani, ale w zamian otrzymujemy aż 100ml świetnego kremu i wydaje mi się, że właśnie jego pojemność może okazać się dla wielu konsumentów barierą nie do przejścia, ponieważ wg zaleceń Producenta należy zużyć go w przeciągu 6-ciu m-cy. A biorąc pod uwagę, że używałam go praktycznie codziennie na noc to jego zużycie nie jest łatwe – ale możliwe 🙂 To z pewnością najlepszy krem o naturalnym składzie, jaki miałam przyjemność stosować: jest lekki, nie zapycha, nie obciąża skóry, pachnie cytrusami, odświeża, napina, nawilża, w połączeniu z w/w serum z AVA świetna dawka antyoksydacyjna na lato. Fajnie byłby, gdyby Producent pomyślał o wersji 50ml.
  • DermoFuture Regenerująca Kuracja z witaminą C – jedyny z całej gromadki z powyższego zdjęcia, który nie doczekał się pełnej recenzji. Wiecie dlaczego? bo nie mam o nim zdania. Niby wszystko jest OK, aż 30% wit. C w składzie, a jednak mnie nie zachwycił. 20ml, bardzo szybko się zużył, ok. 40zł – jeśli spotkamy się ponowne, to napiszę recenzję.

 

Oczyszczanie i tonizowanie twarzy:

  • OILLAN Dermatologiczny żel micelarny do mycia twarzy – bardzo dobrze się spisuje podczas wyjazdów, moja wrażliwa cera potrafi odpłacić mi alergią nawet po zmianie wody, więc jak nadchodzi czas urlopów zawsze mam pod ręką kosmetyk do mycia twarzy, który zmywa wszystko nawet bez użycia wody, a ten żel to potrafi i robi to bardzo dobrze. Oczywiście najczęściej stosowałam jednak z użyciem wody, ale świadomość, że go ze sobą mam sprawiała, że mogę spać spokojnie. Krótki skład, skuteczny, nie wysusza, zmywa nawet makijaż oczu, nie podrażnia i nie należy do najdroższych. Warto go spróbować, myślę, że jeszcze się spotkamy, w ubiegłym roku miałam podobny z Physiogel, ten dla mnie jest lepszy.
  • Tołpa simply młoda skóra tonik – moja skóra do młodych już nie należy, mam 33 lata, ale licho nie śpi i borykam się z trądzikiem wieku dorosłego. Fajny skład z naturalnymi ekstraktami dla skór trądzikowych, nawet nieźle się spisywał latem, matował i skutecznie usuwał nagromadzone sebum nawet w ciągu dnia, nieznane mi stężenie kwasu salicylowego, ale jest. Nie sądzę, że spotkamy się ponownie, ponieważ aktualnie mam i stosuję Bakteriostatyczny płyn z kwasem migdałowym Pharmaceris i jest dla mojej dojrzałej cery lepszy.

  

Swoje stałe miejsce miała w ostatnich miesiącach na półce marka Sylveco. Aktualnie chyba nie mam już nic, ale to była dość przyjemna przygoda, a nawet dwa z nich trafiły do moich Hitów, potrzebuję zdecydowane przerwy od nich i niniejszym ją rozpoczynam, ale:

  • SYLVECO Hibiskusowy tonik do twarzy – okazał się doskonałym sprzymierzeńcem w kwestii przywracania odpowiedniego pH skóry po peelingach, szczególnie zdzierakach, które z założenia świetnie oczyszczają, często nawet wraz z barierą hydrolipidową, wtedy tonik jest niezbędny. Hibiskusowy oprócz tego, że fajnie doprowadzał stan cery i przygotowywał ją do nałożenia kolejnych kosmetyków, to często służył mi jako typowe serum. Posiada wodno-żelową formułę i dzięki temu można wylać odrobinę na dłoń i wklepać w skórę. Bardzo wydajny. Polecam.
  • SYLVECO Lipowy płyn micelarny – pamiętam jak pisałam, że „z lipowym płynem micelarnym nie ma lipy” i faktycznie nie ma 🙂 Jego skuteczność oceniam na tym samym poziomie co słynnej Biodermy Sensibio H2O, zmywa wszystko z twarzy bez żadnych podrażnień i uczuleń. Różni ich tylko zapach, tutaj mamy do czynienia z łagodzącym ekstraktem z lipy i ta lipa rzeczywiście jest wyczuwalna, ale nie tak słodka jak w okresie kwitnienia.
  • SYLVECO Rumiankowy żel do mycia twarzy – miał nie wysuszać, a wysusza – zawartość 2% kwasu salicylowego swoje robi i nikt mnie nie przekona, że nie. To już drugi kosmetyk Sylveco, po lekkim kremie brzozowym, który u mnie nie do końca się spisał. Plusem jest fajna lekko olejowa formuła, zapach jest trochę przerysowany jak na rumianek, zdecydowanie za mocny, no i zmiłujcie się: chyba nie wierzycie w to, że można nim robić demakijaż oczu, kwasem po oczach?! nic głupszego w necie chyba nie przeczytałam 🙁 Nie spotkamy się ponownie.
  • SYLVECO Oczyszczający peeling do twarzy z korundem – zdecydowany zdzierak, który usuwa nie tylko wszystkie suche skórki, ale czyści również zaskórniki. Najmocniejszy peeling jaki miałam dotychczas, ale krzywdy mi nie zrobił i nawet go polecam. Korund swoje robi, jest mocno wyczuwalny pod palcami, choć w kontakcie ze skórą wydaje się być łagodny, nie odnotowałam ani razu podrażnienia, ani nawet zaczerwienienia, Okazuje się, że można zrobić fajny kosmetyk i podać go w rozsądnej cenie, ok. 20zł. Warto spróbować.

Mycie mojego zacnego ciała w wannie i pod prysznicem w ostatnim czasie odbywało się kosztem żeli pod prysznic Yves Rocher. Właściwie to żaden z nich nie ma na moim blogu recenzji, ale ja lubię te żele i od czasu do czasu kupuję hurtem w sklepie internetowym, gdzie można jest zdobyć już za 5-6 zł. Żele ładnie pachną, mają lekko płynną konsystencję, delikatnie się pienią, nie zauważyłam wysuszenia, a wręcz przeciwnie, trudno pisać o tym, że żel nawilża, bo on występuje na skórze bardzo krótko, ale świetnie oczyszczają i odświeżają. Wybór zapachów bardzo duży, warto spróbować.
Tam na górze załapał się na fotce jeszcze żel w wersji podróżnej tołpa z linii Czarna Róża – uwielbiam zapach tej linii kosmetycznej 🙂

Skoro się umyliśmy, to wypadałoby się czymś posmarować:

  • Evree Olejek do ciała wersja Slim – odchudzić mnie nie odchudził, cellulitu też nie usunął skubany, ale jest moc! Skóra rzeczywiście była bardzo wygładzona, pewnie byłaby w lepszej kondycji przy regularnej aktywności fizycznej, ale u mnie z nią bywa różnie. Faktem jest, że coś tam działa, pięknie pachnie, dobrze się rozsmarowuje, z wchłanialnością też nie jest źle, nawet wydajny jest. Nie wiem czy się spotkamy ponownie, może?
  • APIS MAsło do ciała z minerałami z Morza Martwego – świetne masełko, pachnie wodnie, morsko, świeżo. Lekka formuła pomaga nie tylko przy rozprowadzaniu, ale i przyjemnie i dość szybko się wchłania. Naturalny skład, w którym znajdziecie i masło shea, i oleje, więc siłą rzeczy warstwę pozostawia na skórze, ale się nie lepi i nie klei. Długotrwale nawilża, wieczorna aplikacja załatwia sprawę na 24h. Będzie mi miło jeśli jeszcze się spotkamy, ale np. w wersji arbuzowej.
  • ORGANIQUE Olej kokosowy – olej jak olej, wszyscy znamy zastosowanie, fajny i do ciała, szczególnie zimą, i do rąk, i do włosów. Nie wyróżniał się niczym szczególnym, znam tańsze odpowiedniki, więc nie sądzę, że spotkamy się ponownie.
  • YVES ROCHER Samoopalacz w mgiełce – używałam w ubiegłym roku, w aktualnym sezonie się skończył, więc jest wydajny. Nadal uważam, że to jedna z lepszych propozycji w kwestii samoopalaczy. Nie wiem ile trzeba go użyć, aby zrobić sobie plamy, jest prosty w obsłudze, psik, psik, rozsmarować i gotowe. Jeśli wrócę, to już w przyszłym sezonie, w chwili obecnej nie mam na niego miejsca. Ale zapamiętam go na pewno 🙂

Przyszedł czas na włosy. Żaden z prezentowanych kosmetyków nie ma recenzji, ale prawda jest taka, że większość z nich to wersje podróżne, często się z wiadomych przyczyn przemieszczałam, w końcu są wakacje, i z pomocą przychodziły miniatury. Ale:

  • YVES ROCHER szampon oczyszczający był całkiem niezły. Butlę już wyrzuciłam, ale z tego co pamiętam, to chyba nie było SLS czy SLES – choć mogę się mylić 🙂 Dobrze się pienił, bardzo dobrze oczyszczał, nie przesuszał włosów – był zwyczajnie OK, kto wie? może wpadnie do koszyka ponownie.
  • DOVE Suchy szampon do włosów z kolei mnie nie zachwycił. Zużyłam i powrotu nie planuję, słynne Batiste i tańsze, i lepsze.
  • Maska do włosów Phytokertine niby OK, ale też bez rewelacji. Pełnowymiarowa wersja kosztuje chyba ponad stówkę a moje włosy jakoś nie były zachwycone. Może w dłuższej perspektywie „robi” coś fajnego na włosach, ale te trzy użycia nie zachęciły mnie do jej zakupu.
  • Podobnie wella elements i Shwarzkopf i prosalon, choć na raz podczas wyjazdu były OK, po żadnej z nich nie miałam problemów z rozczesaniem czy stylizacją włosów.
  • Bioelixire Argan Oil to ta mała buteleczka, po którą często sięgam na końcówki, to już moja en-ta buteleczka, planuję recenzję łączną szamponu, odżywki i tego olejku, więc niebawem powinna się pojawić.

Na zakończenie higiena. Widać, że było gorąco, dwa dezodoranty w sprayu Dove i adidas, jeśli mnie mnie czytacie, to wiecie, że ja jestem wierna dezodorantom Dove i tak też na chwilę obecną pozostanie. Mydła w piance Bath&Body Works bardzo lubię, ale wersja zapachowa Aqua Blossom do najprzyjemniejszych dla mojego nosa nie należała.
Wyliczankę zamyka Biały Jeleń – skoro doceniały go nasze Babcie i Mamy, to teraz kolej na nas. Płyn Biały Jeleń Biotic  to bardzo przyjemna propozycja o kremowej formule do higieny intymnej, nie podrażnia, nie uczula, odświeża, łagodzi, nie wysusza, zdarzało mi się również stosować do mycia ciała, bo po cóż zabierać ze sobą na wyjazd dwie butle, skoro można jedną uniwersalną. Nowe mydełka w kostce Biały Jeleń to również uniwersalny kosmetyk, który nie wysusza rąk, a pędzle do makijażu czyści jak żaden inny.

I to wszystko na dzisiaj, czuję się usprawiedliwiona, aby pokazać nowości, jakie u mnie zagościły.
Znacie kosmetyki, które przewinęły się przez moją pielęgnację?

Pozdrawiam serdecznie , Aga 🙂

Jeśli spodobało Ci się to co piszę, Zaobserwuj mnie, Proszę 
https://www.facebook.com/kosmetykizmojejpolkihttps://plus.google.com/u/0/109961416078189807184/postshttps://instagram.com/agnieszka_kzmp/https://twitter.com/Agnieszka_KzMPhttps://pl.pinterest.com/kosmetykizmojej/
Powrót na górę