TOP 5 | Maj 2018
Uwielbiam miesiąc maj! Właściwie to nie mam w tym konkretnym miesiącu dat o szczególnym znaczeniu  ale to dla mnie taki cudowny czas kiedy kwitną bzy i jaśmin, których zapach przeplata się z wreszcie soczystą zielenią. Jest pięknie! Ostatnimi miesiącami czas płynie dla mnie szybko – za szybko! Doba mogłaby mieć 34 godziny… a i tak pewnie brakowałoby czasu, który niezmiennie upływa. Pod kątem kosmetycznym był wspaniały! Udało mi się „zdobyć” kilka kosmetyków będących na liście must have, które wkroczyły już do mojego kosmetycznego świata, ale zanim o nich opowiem, to przedstawiam piątkę maja – kosmetyki, po które najczęściej sięgałam w minionym miesiącu.

Oczyszczający żel do mycia twarzy d’Alchemy miał już swoją premierę na blogu —> tutaj i po kilku miesiącach regularnego stosowania przyszedł czas aby nadać mu miano ulubieńca. To delikatny żel, który dzięki łagodnym i bezpiecznym składnikom myjącym
pochodzenia naturalnego oczyszcza skórę bez podrażnień nie zaburzając
jej równowagi hydrolipidowej. W jego składzie oprócz składników myjących znajduje się wiele
wyciągów i ekstraktów pochodzenia naturalnego, m.in. ekstrakty z jabłka, żeń-szenia, brzoskwini, pszenicy, jęczmienia, granatu i papai. W efekcie produkt doskonale oczyszcza skórę, wykazuje lekkie działanie złuszczające i odblokowujące pory. Zawarte w nim olejki eteryczne (grapefruitowy, mandarynkowy, pomarańczowy, sandałowy i cedrowy) tworzą dyskretny ale wyczuwalny cytrusowo-ziołowy zapach, który już na etapie oczyszczania skóry relaksuje. Nic się zmieniło od daty publikacji wpisu na temat kosmetyków d’Alchemy – gorąco polecam!

d'Alchemy

Hydrolat / woda różana ma w mojej pielęgnacji stałe miejsce od ok. 3 lat, ale przyznaję, że z hydrolatem Mokosh póki co się nie znałam. I choć wiedziałam, że marka posiada takowe w swojej ofercie, to jednak cena wydawała mi się dość wygórowana jak na hydrolat. Kosztuje niemało – prawie 50 zł za 100 ml a ja znałam wody / hydrolaty różane znacznie tańsze więc… nie widziałam sensu przepłacać. Już po pierwszym użyciu sprawdziłam na własnej skórze, że to najbardziej skoncentrowany hydrolat z jakim miałam do czynienia. Pierwsze uwolnienie go z atomizera na twarz otworzyło mi dosłownie oczy, ponieważ poczułam najprawdziwszy zapach płatków czerwonej róży – taki prawdziwy, lekko słodki. Żaden inny różany hydrolat, który używałam nie miał tak pięknego zapachu. Dla fanek róży – kosmetyk idealny. No właśnie, kosmetyk! Dlaczego tak lubię różane hydrolaty? Przede wszystkim dlatego, że łagodzą podrażnienia i zaczerwienienia skóry, ponadto działają antyoksydacyjnie, wygładzają i regenerują skórę. Używam ich zamiast toniku lub do odświeżania skóry w ciągu dnia. Hydrolat różany – mój must have!

 

Mokosh Cosmetics

Mgiełką do twarzy, która również mnie zachwyciła jest ultranawilżająca mgiełka na dzień dobry Lierac z linii Hydragenist. Gama Hydragenist powstała aby korygować objawy związane z odwodnieniem skóry, utratą jej świeżości, zmarszczkami i drobnymi liniami. To kosmetyki oparte na infuzji tlenowej opóźniające procesy starzenia się skóry poprzez jej nawilżenie i dotlenienie. Z całej gamy mam póki co tylko mgiełkę, biorąc jednak pod uwagę, że bardzo dobrze mi służy wróżę byt pozostałym kosmetykom z linii. Pomimo, że to mgiełka, to jest lekko żelowa i bardzo przyjemnie osiada na skórze. I faktycznie o poranku likwiduje senne zagniecenia, oznaki zmęczenia i niedotlenienia na skórze twarzy. Taka trochę magia w gustownej buteleczce, która sprawia, że twarz wygląda na wypoczętą. Skóra nabiera gładkości i świeżości, a zapach róży, gardenii i jaśminu sprawia, że nie potrafię jej sobie odmówić. Świetny produkt!

Lierac

Żelowym produktem o niemal natychmiastowym wchłanianiu się w skórę jest również kolejny mój ulubieniec ostatnich tygodni – koncentrat nawilżający Clinique Moisture Surge. Produkt o ultralekkiej formule żelu na bazie wody, który dostarcza natychmiastową dawkę nawilżenia i sprawia, że skóra jest gładsza i jędrniejsza. To taki niewidzialny kosmetyk, który już chwilę po aplikacji na skórę znika, dając jej pozytywnego kopniaka. Sprawdza się zarówno w porannej, jak i wieczornej pielęgnacji jednak ja najbardziej polubiłam go jako produkt przygotowujący skórę pod makijaż. Jest praktycznie bezzapachowy. Jedyną jego wadą z mojego punktu widzenia jest wydajność – znika bardzo szybko. Świetny produkt na upalne miesiące nawet dla skóry tłustej. Polecam!

Clinique

Zapach maja? Ponownie róża, ale w bardzo delikatnym i nie drażniącym wydaniu, zdecydowanie lżejszym od zapachu powyżej prezentowanego hydrolatu. Trussardi Delicate Rose mieści się w grupie zapachów kwiatowo-owocowych, w swoim sercu oprócz róży zawiera zawiera również japoński kwiat wiśni, lotos i jaśmin. W pierwszej chwili wita zmysłowymi nutami bambusa, witalnego kumkwatu i niepowtarzalnego yuzu, uwodzicielskie płatki róży lekko muskają, a w towarzystwie bazowego cedru i drzewa sandałowego przyjemnie gładzą skórę. Jak nazwa wskazuje to delikatny zapach, ale nie pozbawiony romantyczności, zmysłowości i miłości. Idealny w maju!

 

Trussardi
Tak prezentuje się moja piątka maja. Daj znać co Ciebie urzekło w maju 🙂

Pozdrawiam ciepło!
Powrót na górę