Maseczki z tkaniny | SEPHORA
Maseczki na tkaninie skutecznie podbijają nasz rynek! Pierwsze próby stosowania tego typu masek nie wspominam dobrze, i nie mam tutaj na myśli ich działania (choć trafiłam również i na takie, które w tym zakresie mnie niczym nie ujmowały) a sposobu aplikacji. Należę do tej grupy odbiorców, którzy dość sceptycznie podchodzą do nowości, potrzebuję czasu aby się przekonać, nie rzucam się na głęboką wodę kiedy zewsząd płyną sugestie – musisz je mieć! Jako zatem absolutna fanka kremowych masek do twarzy decydowałam się na pojedyncze egzemplarze różnych marek i z mojej perspektywy uważam, że w miarę upływu czasu pojawiło się wiele ciekawych propozycji czerpiących u źródła – z Korei. Bo to właśnie koreańskie maseczki „w płachcie” były i nadal są inspiracją marek do wprowadzania tego typu kosmetyku na rynek. I jakkolwiek uważam, że jednorazowe koreańskie maski są świetne, to jednak mają również skuteczną konkurencję, której nie mam nic do zarzucenia. 
SEPHORA

Kremowe maseczki mają swój swoisty urok i z pewnością nie zrezygnuję z nich całkowicie, to jednak totalnie doceniam wygodę stosowania masek na tkaninie. Nakładasz, odpoczywasz przez 15-20 minut, zdejmujesz z twarzy i… gotowe. Nie musisz nic zmywać, niejednokrotnie brudzić umywalki, wedle uznania nadmiar ściągasz ze skóry albo pozostawiasz do wchłonięcia – prościej chyba już się nie da. Zajmują mało miejsca, wrzucasz do kosmetyczki na wyjazd i z głowy, żadnych ciężkich słoiczków, tubek, nic Ci się nie wyleje a masz dodatkową ważną pielęgnację.
Dzisiaj nie mam już jednej, dwie, trzy… dzisiaj mam już odrębną szufladę do ich przechowywania, którą skrupulatnie uzupełniam i na potrzeby tego wpisu nawet je policzyłam – 27!!! Przyznaję, że taką ilość trochę mi pomogła zebrać nasza blogowa koleżanka Magda prowadząca blog Kociamber w podróży, która aktualnie mieszka w Seulu i była tak miła, że podczas niedawnej wizyty w Warszawie przywiozła m.in. i dla mnie trochę koreańskich dobroci – jeszcze raz dziękuję! I oczywiście uwielbiam koreańskie maski Dr Jart+, nie należą najtańszych (nawet w Korei) ale moim zdaniem wyróżniają się działaniem na tle zdecydowanej większości. Ale to temat na odrębny wpis, a dzisiaj skupię się na maseczkach z tkaniny marki własnej Sephora, po które czasem sięgam.
maska z tkaniny

W ramach całej serii znajduje się 8 masek o różnych właściwościach z przeznaczeniem dla konkretnych potrzeb. Nie znam dwóch wersji: perła i orchidea (jeśli tracę na tej niewiedzy to proszę o informację, a z pewnością nadrobię zaległości), a z tych, które znam najlepiej sprawdzają się u mnie avocado i zielona herbata. I to właśnie je chciałbym w głównej mierze przedstawić.
Rodzaje masek z tkaniny Sephora Efekt drugiej skóry:

  1.  avocado – odżywcza regenerująca
  2. zielona herbata – matująca, zapobiegająca niedoskonałościom
  3. owoc granatu – relaksująca energetyzująca
  4. algi – oczyszczjąca
  5. orchidea – przeciwstarzeniowa wygładzająca
  6. lotos – nawilżająca relaksująca
  7. perła – koloryt i blask
  8. róża – ultranawilżenie i blask

maseczka do twarzy
sheet mask

Spotkałam się z różnymi rodzajami tkaniny, która nasączona jest substancjami i już na wstępie przyznaję, że maseczki Sephora wykonane są z bardzo cienkich tkanin zabezpieczonych dodatkową membraną, którą można wykorzystać na dekolcie, co mnie osobiście bardzo odpowiada. Ponadto uważam, że są bardzo mocno nasączone i dobrze wyprofilowane, więc w efekcie połączenia cienkiej tkaniny i odpowiedniego jej „wycięcia” uzyskujemy maskę, która bardzo dobrze przylega do skóry, nie przemieszcza się, (nawet podczas ruchu) i nie wysycha podczas pozostawania na skórze. Producent zaleca 15 minutowy seans, ja natomiast pozwalam sobie ten czas wydłużać. Po zdjęciu maski (nadal jest wilgotna) pozostałości na skórze wklepuję – nie tylko w skórę twarz, ale również szyi i dekoltu. Efekty? Zależne od rodzaju maski.
W przypadku maski avocado przede wszystkim wyraźnie widać odżywienie i bardzo dobre nawilżanie skóry (posiadam skórę mieszaną). Po tę maskę warto sięgać wtedy, kiedy skóra potrzebuje odżywienia ale i regeneracji, ponieważ po jej zastosowaniu znika napięcie i ściągnięcie skóry, suche skórki zostają całkowicie wyeliminowane i znikają drobne miejscowe zaczerwienienia. Bardzo dobrze sprawdza się po peelingu, szczególnie z drobinami ścierającymi czy kawitacyjnym. Ja traktuję ją już jako ostatni etap pielęgnacyjny na noc, pozostawia dużo substancji na skórze, której pozwalam się całkowicie wchłonąć i nie czuję potrzeby aplikowania dodatkowych kosmetyków pielęgnacyjnych. Rano skóra w świetnej kondycji, nawilżona, gładka, miękka i bardzo miła w dotyku.
Z kolei maseczka zielona herbata świetnie sprawdza się u mnie rano lub w ciągu dnia. Głównie dlatego, że substancje tej maski moja skóra zdecydowanie lepiej chłonie. Maska pochłania nadmiar sebum i pozostawia skórę matową. Nie dzieje się to jednak w chwili pozostawania na skórze, ponieważ po jej usunięciu na twarzy pozostaje warstwa preparatu, ale zdecydowanie szybciej się wchłania nie pozostawiając lepkiej warstwy. Jestem oszczędna w stwierdzeniu, że redukuje niedoskonałości, ale z pewnością mogę określić, że po jej zastosowaniu skóra jest fajnie oczyszczona.   
    
maseczka do twarzy
sheet mask

Nieco niżej, ale równie dobrze oceniam maski lotos i owoc granatu. I w tym przypadku widzę niewielkie różnice względem efektów zastosowania. Właściwie to w ogóle nie widzę różnicy oprócz zapachu. Obydwie traktuję jako mały domowy zabieg SPA, skóra po ich zastosowaniu jest wypoczęta, zrelaksowana, promienna i dobrze nawilżona. Podobnie jak w przypadku maski avocado pozostały na skórze preparat wymaga czasu na całkowite wchłonięcie. Nie dysponują w tej chwili, zatem nie jest widoczna na zdjęciach, ale bardzo dobrze wspominam oczyszczającą maskę algi – pamiętam efekt wow i z pewnością trafi ona do mnie ponowie.
  
płatki pod oczy
maseczka pod oczy
Sephora w swojej ofercie oprócz masek z tkaniny na twarz posiada maseczki w formie płatków pod oczy. Korzystam z płatków regularnie, najlepsze według mnie to płatki Yonelle – tutaj odpowiedź dlaczego —> klik – ale płatki Sephora niewiele pozostają w tyle. Również zabezpieczone dodatkową membraną, bardzo mocno nasączone i świetnie wyprofilowane – rozmiarem obejmują nie tylko dolną powiekę ale również zewnętrzną część oka dochodząc aż do skroni i na wysokość brwi, tam, gdzie powstają „kurze łapki”. Każda maska na twarz posiada swój odpowiednik płatków pod oczy, jednak ja szczególne ukłony posyłam róży! Z tych, które poznałam wszystkie chłodzą i koją okolice pod oczami, dobrze nawilżają, avocado i róża wręcz bardzo dobrze, ale róża dodatkowo rozświetla i to daje jej w moim odczuciu prowadzenie. Tkanina również jest bardzo cienka, płatki nie przemieszczają się, spokojnie można w nich spacerować po domu.

maseczka do rąk
maseczka do rąk

Skoro jesteśmy przy tkaninie, to dla mnie świetnym zabiegiem nawilżającym i regenerującym skórę dłoni są jednorazowe maski w postaci nasączonych rękawiczek. Sephora posiada trzy rodzaje: avocado, argan i aloes i wszystkie trzy są rewelacyjne! Na moim blogu przewinęło się już kilka tego typu produktów i jednogłośnie stwierdzam, że te są najlepsze. I najdroższe z wszystkich tych, które poznałam na własnej skórze. Niewielką różnicę widzę w ich działaniu, według producenta aloes jest typowo nawilżającą maską, argan przeciwstarzeniową a avocado odżywczą i naprawczą, i jeśli koniecznie muszę wskazać jedną, po którą zdecydowanie warto sięgnąć, to wskazuję avocado. To ona zbiera najwięcej pozytywnych opinii i ja się z tym zgadzam w 100%. Rewelacyjnie naprawia uszkodzenia w postaci zniszczonych, wysuszonych i spierzchniętych dłoni a efekt utrzymuje się do kilku dni. Kiedy pierwszy raz użyłam tych rękawiczek moje dłonie wyglądały jak po kuracji w salonie manicure, maksymalnie nawilżone, odżywione, gładkie, miłe w dotyku i odbiorze i pięknie pachnące – zapach utrzymywał się do czasu mycia rąk 🙂 
SEPHORA

Ja jestem bardzo zadowolona z masek z tkaniny Sephora, znajdują u mnie pozytywne zastosowanie i chętnie po nie sięgam. Jeśli chodzi o koszt masek (na twarz i pod oczy 19zł, do rąk 15zł) to plasują się one w średniej półce cenowej, w sklepach internetowych można kupić maski tego typu już za kilka złotych, uważam jednak, że warto je wypróbować np. podczas częstej promocji na produkty marki własnej Sephora 2+1, gdzie trzeci produkt tak naprawdę otrzymujemy gratis. Minus 20% na pielęgnację również bardzo często się zdarza. Polecam!

Znacie maski z tkaniny Sephora? Podzielcie się wrażeniami ze stosowania.

Pozdrawiam serdecznie, Aga 🙂 
Powrót na górę