Ulubieńcy ostatnich miesięcy – pielęgnacja | kwiecień 2016

Ulubieńcy ostatnich miesięcy – pielęgnacja | kwiecień 2016
Zanim na dobre zacznę opowieści o nowościach kosmetycznych, które pojawiły się u mnie w przeciągu ostatnich dwóch miesięcy, zamykam rozdział jesienno-zimowy i przedstawiam Wam moich absolutnych ulubieńców ostatnich miesięcy z dziedziny pielęgnacji. To kosmetyki, które zapadły mi szczególnie w pamięci a ich działanie w pełni zyskuje na 100% aprobatę. To kosmetyki, po które z pewnością sięgnę ponownie, i na które warto zwrócić uwagę.    

Ulubieńcy nie pojawiają się na moim blogu co miesiąc, ponieważ w wielu przypadkach musiałabym pokazywać te same produkty – jeśli jakiś produkt mi w pełni odpowiada to najczęściej służy mi ponad miesiąc, więc w pewnym sensie mijałoby się to z celem. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że ostatnio ukazały się na moim blogu we wrześniu ubiegłego roku, to muszę przyznać, że trochę zaniedbałam tego rodzaju wpisy. Z własnego doświadczenia wiem, że lubię takowe czytać, często są dla mnie inspiracją i niejednokrotnie już znalazłam wśród polecanych przez inne blogerki produkty, które i mnie zachwyciły. W zdecydowanej większości, produkty które prezentuję w tym wpisie miały już swoje pięć minut na blogu, jeśli zatem ukazała się już pełna jego recenzja, to nazwa będzie polinkowana.

O kosmetykach YONELLE stworzonych do pielęgnacji skóry dojrzałej pisałam dość niedawno, nie wyobrażam sobie jednak aby zabrakło ich w tym zestawieniu. Infuzyjny krem pod oczy i na powieki na noc to mój krem pod oczy Nr1! Posiada wszystko to, co krem do pielęgnacji okolic oczu powinien posiadać a jego działanie widoczne jest już po pierwszej aplikacji. Krem posiada bogatą konsystencję, idealną na noc i jest tego rodzaju kremem, który ja określam jako „konkret”, taki, który wyraźnie czujemy na skórze, który działa w nocy kiedy nasza skóra regeneruje się. Napisać o nim, że doskonale nawilża to za mało, krem wyraźnie wygładza skórę pod oczami, sprawia, że wygląda młodziej, drobne linie są zdecydowanie mniej zarysowane. Kwestią czasu jest, jak spotkamy się ponownie.
Nanodyskowa maska Magic Compress  to produkt, który powinien być w zasobach kosmetycznych każdego, komu marzy się idealna skóra w sytuacji, kiedy wręcz musimy wyglądać dobrze. Wystarczy 10 minut z maseczką na twarzy aby sprawić, że skóra wygląda świeżo, promiennie i o wyrównanym kolorycie. Maska pozostawia delikatny matowy film na skórze, który jest świetną bazą pod makijaż i sprawia, że jego aplikacja staje się przyjemnością. Genialna!
Rozświetlający koktajl LUMENE z witaminą C do twarzy, szyi i dekoltu  to olejowa propozycja dla spragnionej suchej skóry, która oprócz nawilżenia potrzebuje rozświetlenia. I choć moja cera jest mieszana, to jednak produkt ten niejednokrotnie uratował moją skórę z opresji, kiedy krzyczała pić. Idealny w pielęgnacji podczas zimnych miesięcy, bardzo szybko przywraca skórze odpowiedni poziom nawilżenia i dodatkowo rozświetla ją i nie czyni tego z pomocą skrzących drobinek w nim zatopionych, ponieważ jego formuła nie jest w takowe wyposażona. To produkt dwufazowy, który wymaga dokładnego wymieszania, pięknie pachnie, jest bardzo wydajny i działa zgodnie z obietnicą Producenta. Przyjazny skórze witaminowy skład = skuteczność w działaniu. W moim przypadku na letnie miesiące może okazać się za ciężki, ale zimą bardzo chętnie przyjmę go w pielęgnacji ponownie.

Jedyny dermokosmetyk w tym zestawieniu i jeden z trzech produktów, które nie mają jeszcze swojego miejsca na blogu – Cicalfate POST ACNE Eau Termale Avene, emulsja regenerująca po zabiegach. Znamy się dopiero od miesiąca a już jest między nami duża chemia 🙂 Emulsja kierowana jest do skóry podrażnionej w wyniku powierzchownych zabiegów dermatologicznych, np. peelingi. Z mojego doświadczenia wynika, że świetnie radzi sobie z wszelkimi podrażnieniami i zaczerwienieniami, regeneruje, wygładza i nawilża skórę. Posiada lekką formułę wyposażoną w składniki regenerujące i antybakteryjne oraz pozbawioną substancji komedogennych. Opatrunek na skórę dotkniętą kwasami, dermatologiczną kurację przeciwtrądzikową i wszelkie podrażnienia wynikające nawet z nieodpowiednio dobranej pielęgnacji. Wkrótce pełna recenzja na blogu.
Odżywczy olejek do demakijażu twarzy Nova Kosmetyki bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, nie przypuszczałabym, że tak polubię demakijaż olejkiem. Właśnie wydobył swoje ostatnie tchnienie i już za nim tęsknię. Przyjazny naturalny skład, delikatny miły dla nosa zapach, bardzo duża wydajność i pogromca wszelkiego rodzaju makijażu – rozpuszcza i usuwa każdy! W najbliższych planach zamierzam poznać tego rodzaju produkt z Resibo, poprzeczka jest postawiona wysoko, mam nadzieję się nie zawieść. Z przyjemnością jednak ponownie postawię Go Cranberry na półce. I jeśli tak jak ja, zanim poznałam demakijaż olejkiem, obawiasz się, że to nie dla Ciebie, to spróbuj – ja zostałam do tego rodzaju demakijażu przekonana w 100%. 

Błotna maseczka oczyszczająca SEPHORA to HIT każdego, kto użyje jej chociaż raz – byłabym jednak ostrożna w częstotliwości stosowania na skórę suchą. Maseczka tak doskonale oczyszcza, nie tylko powierzchownie, ale również i dogłębnie pory, że chciałoby się ją stosować codziennie. Formuła na bazie białej glinki, cynku, miedzi i pudru ze skórki pomarańczy – krótki i konkretny skład ukierunkowany na oczyszczanie skóry. Troszkę brakuje mi tutaj zapachu, ale jak nazwa wskazuje to błotna maseczka, więc nie ma co narzekać 🙂
Antyperspirant w kremie Garnier NEO pojawia się w mojej pielęgnacji po raz drugi, a to świadczy o tym, że zaiskrzyło między nami. Jakiś czas temu zużyłam świeżą wersję Cotton i spoglądając na półkę z dostępnymi antyperspirantami nic szczególnego nie wpadło mi w oko. Tym razem sięgnęłam po wersję Fresh Blossom, która zapachem wygrywa z poprzednikiem, to bardzo komfortowy i relaksujący zapach z nutą świeżych kwiatów (ale to tylko nuta, to nie jest w pełni kwiatowy zapach). Działanie tego produktu oceniam na bardzo wysokim poziomie, choć nie potrafię przewidzieć jak spisze się podczas letnich upałów. Bardzo wygodny produkt, już chwilę po aplikacji krem zastyga na skórze – jeśli w ogóle w taki sposób można to określić – staje się niewidoczny i praktycznie niewyczuwalny w dotyku, nie brudzi ubrań i świetnie radzi sobie z utrzymaniem komfortu.
     

Cała zima upłynęła mi pod znakiem otulania z PAT&RUB, więc w tym zestawieniu nie mogło zabraknąć choć jednego z tych kosmetyków. Otulające masło do ciała to wyróżniający się kosmetyk pod względem niesamowicie ciepłego zapachu i konsystencji tortowego kremu. Jest to produkt
wielofunkcyjny, który można aplikować od stóp aż po dekolt.
Słodko-cytrynowy zapach z domieszką wanilii i karmelu w połączeniu z
lekką aksamitną konsystencją sprawia, że aplikacja masła to przyjemność
sama w sobie. Produkt wyróżnia się również wysokim stężeniem maseł i
olejów roślinnych, które sprawiają, że nawet bardzo sucha skóra staje
się znakomicie nawilżona i uelastyczniona. Z kosmetykami do pielęgnacji ciała PAT&RUB ciężko będzie mi się pożegnać, więc zapewne jeszcze niejednokrotnie będą gościć na moim blogu.

Glicerynowy krem do rąk i paznokci Cztery Pory Roku to kosmetyk, który jest wybawcą dla suchej i zniszczonej skóry, choć umówmy się, działa doraźnie. Posiadam wersję z masłem shea i masłem mango i jak się zapewne domyślacie, wersja ta urzekła mnie zapachem. Krem posiada dość bogatą formułę i pozostawia gładki film na skórze – to za sprawą gliceryny oczywiście, która jest już na drugim miejscu. W jego składzie znajdziemy też parafinę, ale w przypadku kremu do rąk zupełnie mi ona nie przeszkadza. Docelowo, kiedy potrzebuję zdecydowanej poprawy nawilżenia i wyglądu skóry dłoni sięgam właśnie po niego dostając w zamian ukojenie dla suchej skóry rąk, a biorąc pod uwagę, że kosztuje kilka złotych i jest bardzo wydajny, to mogę sięgać po niego nawet kilka razy dziennie.
Na zakończenie pozostawiłam kosmetyk, którego używają wszyscy – mydło do rąk. Ale nie wszyscy wiedzą, że „tradycyjne” mydła – szczególnie te w płynie – wysuszają dłonie i nie wpływa to dobrze na ich stan i kondycję. Na szczęście mamy markę YOPE i ich genialne mydła w płynie, które w ponad 90% składają się z natury. Ich skuteczność to połączenie delikatnych i łagodnych dla skóry substancji myjących ze składnikami aktywnymi pochodzenia oczywiście naturalnego, dzięki czemu dokładnie oczyszczają i nie wysuszają dłoni. Ja posiadam świeżą wersję Figa, ale jestem niemalże pewna, że poznam wszystkie wersje zapachowe z Werbeną na czele 🙂

Znacie kosmetyki, które znalazły się w moim zestawieniu? podzielacie moją opinię o nich?

Pozdrawiam, Aga 🙂    

https://www.facebook.com/kosmetykizmojejpolkihttps://plus.google.com/u/0/109961416078189807184/postshttps://instagram.com/agnieszka_kzmp/https://twitter.com/Agnieszka_KzMPhttps://pl.pinterest.com/kosmetykizmojej/
Powrót na górę