3 x NIE !!!
Kosmetyczny świat zdaje się nie mieć końca. Żyjemy w świecie, gdzie dostęp do wszelkiego rodzaju produktów kosmetycznych jest bardzo łatwy – mamy dostęp właściwie do kosmetyków z każdej półki cenowej, możemy pozwolić sobie na ich oglądanie, czytanie o nich, przebieranie, testowanie i docelowo wybór tych, które przyciągają nas z różnych powodów. Wybór tych najlepszych i spełniających nasze oczekiwania i potrzeby naszej skóry wydawać by się mogło, że jest zatem łatwy… a mimo wszystko trafiamy na kosmetyki, które z pewnych względów nam nie odpowiadają, mimo, że krzywdy nam nie robią to bardzo rzadko – jeśli w ogóle – po nie sięgamy. Często odpowiedź – dlaczego? – nie jest taka oczywista. Poza brakiem obserwowania pozytywnych efektów, czasem nie odpowiada nam ich formuła, konsystencja, zapach czy nawet opakowanie kosmetyku. Przyjemniej sięga mi się po kosmetyk, który przyciąga wzrokiem, i który budzi pożądanie innych obserwatorów. A może to po prostu ten duży wybór sprawia, że sięgamy po te kosmetyki, które uważamy za właściwe. Bardzo rzadko publikuję wpisy prezentujące produkty kosmetyczne, z którymi nie potrafię złapać wspólnego języka, ale mimo wszystko, jak każdy potencjalny konsument trafiam na takowe na swojej drodze i ciężko mi je polecić z czystym sumieniem. Dlatego na łamach bloga pojawiły się już trzy (albo aż trzy!) wpisy dotyczące trzech kosmetyków, które nie znajdują u mnie zastosowania, a dzisiaj zapraszam na czwarty tego rodzaju.  

Do tego rodzaju recenzji podchodzę zawsze z pewną dozą nieśmiałości,
ponieważ nie jest to z mojej strony próba przedstawienia kosmetyku w
negatywnym świetle ale przede wszystkim pokazanie dlaczego dany kosmetyk
mi osobiście nie odpowiada, to moje przemyślenia poparte doświadczeniem
ich stosowania. Każdy z tych kosmetyków posiada swoje właściwości
pielęgnacyjne, tudzież makijażowe, nie mniej jednak dla mnie są niewystarczające lub
formuła w nich zastosowana nie odpowiada moim przekonaniom. Zanim przeczytacie o tym, dlaczego słynny i lubiany płyn dwufazowy
Ziaja, kryjący podkład Joko Cosmetics i krem pod oczy Natura Siberica Loves Estonia się
u mnie nie sprawdziły, weźcie – proszę – poprawkę na to, że każdy kosmetyk,
który z pewnych względów u mnie się sprawdził, wcale nie oznacza, że nie
sprawdzi się u Was.

Zacznijmy od słynnego dwufazowego płynu do demakijażu oczu Ziaja. Produkt ten ma rzesze fanów i nie moim zamysłem jest odwracanie uwagi od niego jakoby byłby to zły kosmetyk. Bo zły nie jest. Producent zapewnia nas, że został przebadany okulistycznie i może być stosowany również przez osoby noszące soczewki kontaktowe. Mamy zapewnienie, że szybko i skutecznie usuniemy z jego pomocą makijaż oczu, nawet wodoodporny, oraz, że nie pozostawia tłustej warstwy wokół oczu. I właśnie z tym ostatnim zapewnieniem się nie zgodzę, ponieważ ten produkt pozostawia tłustą warstwę, a nawet lepką, która się nie wchłania i tkwi wokół oczu aż do jej usunięcia.
Jeśli czytacie mojego bloga regularnie to zapewne wiecie, że zanim przystąpię do demakijażu twarzy, najpierw usuwam makijaż oczu i czynię to od wielu lat za pomocą płynów dwufazowych. Oczekuję od nich rozpuszczenia makijażu, usunięcia go i braku pozostawiania tłustej powłoki. Jeśli dwufazowy płyn pozostawia taką powłokę to i tak sięgam najczęściej dodatkowo po płyn micelarny aby ją z okolic oczu usunąć. Nie widzę powodu, dla którego miałabym stosować dwa kosmetyki do wstępnego demakijażu oczu, a tłustej warstwy nie akceptuję. Z tego też powodu dwufazowe płyny najczęściej trafiają do kosmetyków, których nie polecam. Plusem tego produktu jest fakt, że nie podrażnia oczu, nie powoduje ich zamglenia i jest bezzapachowy. Stosunek ceny ok. 5-7zł do ilości produktu 120ml jest również bardzo kuszący. Nie jest to produkt naturalny, ale doceniam jego krótki skład (zamieszczę na końcu wpisu).
    

Ujędrniający krem pod oczy Natura Siberica Loves Estonia to produkt, który otrzymałam w
ramach paczki ambasadorskiej z internetowego sklepu kalina-sklep.pl. Jest to produkt naturalny z zawartością lubianej przeze mnie maliny moroszki, która jest naturalnym źródłem antyoksydantów i witaminy C oraz hydrolatem z bławatka, bogatym w polifenole, wykazującym działanie również antyoksydacyjne ale przede wszystkim łagodzące. W składzie znajdziemy również m.in. witaminę A i E, emolienty, glicerynę czy ksylitol. Całość ma prowadzić do ukojenia, tonizacji i ujędrnienia okolic oczu.
Krem dostajemy w bardzo gustownym i higienicznym opakowaniu z pompką o pojemności aż 30ml, więc jak na krem pod oczy przystało to bardzo dużo – standardowo kremy pod oczy otrzymujemy w pojemności 15ml. Biorąc pod uwagę stosunek ilości otrzymywanego kosmetyki do jego ceny 22,55zł wypada bardzo korzystnie. Nazewnictwo krem w tym wypadku może być mylące, ponieważ według mojej oceny to lekka emulsja o białym zabarwieniu, która posiada bardzo intensywny zapach, rzadko spotykany w formułach produktów do pielęgnacji oczu – nie przypominam sobie abym spotkała tak intensywny, właściwie to nawet trudny do sprecyzowania zapach w kremach pod oczy. Lekka formuła może pozostawać nawet plusem ponieważ bardzo szybko się wchłania i nie pozostawia powłoki, co czyni go idealnym wręcz pod makijaż/korektor. Niestety zapach się nie ulatnia, choć w miarę upływu czasu traci na intensywności. Po aplikacji produktu skóra wokół oczu jest przyjemnie gładka i nawilżona, ujędrnienia jednak nie zauważyłam. Być może czyni to w dłuższej perspektywie, ja stosowałam krem przez prawie trzy tygodnie i właściwie to nie zauważyłam spektakularnych właściwości pielęgnacyjnych. Moja 34-letnia okolica oczu potrzebuje bardziej treściwego kosmetyku, takiego, który czuję na skórze i najchętniej o delikatnym zapachu.
Uważam, że krem będzie odpowiedni dla młodszych konsumentek lub dla dziewczyn, które dopiero rozpoczynają swoją przygodę z pielęgnacją okolic oczu – do kupienia tutaj >klik<. Jeśli jednak jesteś tak ja po 30-tce i potrzebujesz kosmetyku, który wyraźnie poprawi wygląd okolic oczu, to niestety ten krem może okazać się nie takim, jakiego poszukujesz.


Podkład do twarzy Casmere Finish JOKO Make Up marki Miraculum to
produkt, który wydawał się właściwy do mojej skóry, głównie ze względu na
właściwości kryjące i matujące. Moja cera nie należy do idealnych, borykam się
z rozszerzonymi porami, rzadziej już z trądzikiem, ale jednak walka z nim
pozostawiła kilka blizn potrądzikowych. Podkłady o lekkim kryciu raczej nie
znajdują u mnie zastosowania a ich zakup często uwarunkowuję zapewnieniami
Producenta o co najmniej średnim kryciu.
W przypadku podkłdu z JOKO mamy zapewnienia, że dzięi niemu uzyskamy natychmiastowy efekt wygładzenia oraz pełnego i trwałego krycia niedoskonałości. Podkład kryje dość mocno i zastyga praktycznie do matu, więc niby wszystko jest OK. A jednak jego formuła przysparza mi problemów aplikacyjnych – w większości przypadków nie wygląda dobrze. W przypadku aplikacji dłońmi nie daje efektu równomiernego pokrycia skóry, każde pociągnięcie pędzlem uwidacznia linie, najlepszą metodą jest użycie gąbki beauty blender. Mimo wszystko podkład mocno podkreśla pory, przy drugiej warstwie nie wygląda naturalnie. Lepiej wygląda nałożony na silikonową bazę, ale nadal daleko mu do ideału. I zapewne można dopasować pod niego odpowiednią pielęgnację, bazę, ale ponownie górę bierze jego zapach, który do najprzyjemniejszych nie należy. Mój nos wyczuwa w jego formule zapach palonego cukru, karmelu w mocnym wydaniu, który z wanilią – jeśli w ogóle taki był zamysł jego stworzenia – niewiele mającym wspólnego.
Na plus szklane matowe opakowanie wyposażone w sprawie działającą pompką,
ale w dobie, kiedy Producenci fundują nam podkłady bezzapachowe lub o
przyjemnych kremowych, pudrowych, coraz częściej nawet kwiatowych zapachach, trudno
jest przejść obojętnie wobec tak ciężkiego i w moim odczuciu mało przyjemnego
zapachu. Podkład kosztuje ok. 35zł, więc cenowo wypada korzystnie. Odcień,
który posiadam to 149 natural – dla jasnych karnacji jest OK, mimo wszystko
uważam, że w podobnej cenie możemy nabyć lepszy drogeryjny podkład.

Żaden z trzech wyżej wymienionych produktów nie sprawdził się u mnie w
stopniu zadowalającym mnie i moje upodobania kosmetyczne, dlatego ze swojej
strony trudno mi je polecić jako „kosmetyczne pewniaki”.

Podzielcie się proszę swoimi opiniami na ten temat. Spotykacie produkty,
które nie znajdują u Was zastosowania? A może znacie te, które ja
zaprezentowałam i macie odmienne opinie? Jeśli tak, to miało piszcie w
komentarzach 🙂

Pozdrawiam serdecznie, Aga 🙂 

Skład dwufazowego płynu Ziaja: Aqua/Water, Cyclopentasiloxane,
Isohexadecane, Sodium Chloride, Sodium Benzoate, 2-Bromo-2-Nitropropane-1,
3-Diol, CI 42090
.

Skład kremu pod oczy Natura Siberica: Aqua, Caprylic/Capric
Triglyceride, Dicaprylyl Ether, Xylitol, Glycerin, Triticum Vulgare Germ Oil,
Dimethicone, Sodium Polyacrylete, Methyl Glucose Sesquistearate, Sodium
Stearoyl Glutamate, Cetearyl Dimethicone Crosspolymer, Xanthan Gum, Paymitoyl
Tripeptide-5, Cetaurea Cyanus Flower Water, Rubus Chamaemorus Friut Extract,
Tocopheryl Acetate, Parfum, Benzyl Alcohol, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate,
Deydroacetic Acid, CI 77891, CI 77491. 

Skład podkładu JOKO: Cyclopentasiloxane, Aqua, Propylene Glyycol,
Talc, Glycerin, Aluminium Starch Octenylsuccinate, Cetyl PEG/PPG-10/1
Dimethicone, Isononyl Isononanonate, Tribehinin, Diisostearyl Malate,
BIS-PEG/PPG-14/14 Dimethicone, Magnesium Sulfate, Polymethyl Mathacrylate,
Alcohol, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Cellulose
Gum, Lecithin, Disteardimonium Hectorite, Phenoxyethalon, Parfum, Ethylhexyl
Salicylate, Laureth-7, Acrylates/Dimethicone Copolymer,
Trierhoxycaprylylsilate, Dimethicone, Crosspolymer, Dimethiconol, Dimethicone,
Ascorbyl Palmitate, Propylene Carbonate, Ethylhexylglycerin, Caprylyl Glycol,
1,2-Hexanedoil, Disodium EDTA, Tocopherol, +/- CI 77891, CI 77492, CI
77491, CI 77499
.

https://www.facebook.com/kosmetykizmojejpolkihttps://plus.google.com/u/0/109961416078189807184/postshttps://instagram.com/agnieszka_kzmp/https://twitter.com/Agnieszka_KzMPhttps://pl.pinterest.com/kosmetykizmojej/
Powrót na górę