Nawilżający balsam w spray’u Aloesowe Odświeżenie od Vaseline

Nawilżający balsam w spray’u Aloesowe Odświeżenie od Vaseline

W sieci sklepów Rossman pojawiła się nowa marka produktów do pielęgnacji ciała Vaseline i oczywiście jak tylko „sroka” ją wypatrzyła na półce to musiała coś wrzucić do koszyka. A że wybór nie był trudny, ponieważ wówczas był to jeden produkt, tylko w trzech wersjach, to padło na nawilżający balsam w spray’u z aloesem – oprócz tej wersji dostępna jest jeszcze opcja z dodatkiem owsa i kakao. Wybrałam wersję z dodatkiem aloesu, ponieważ pomyślałam, że będzie to „lekki” produkt do stosowania rano i jego wersja zapachowa będzie świeża, czyli taka jak lubię, słodkie natomiast akceptuję w pielęgnacji na noc. Poza oczywiście zapachem jestem w stanie zaakceptować każdy produkt kosmetyczny, który ma w swoim składzie właśnie aloes.

Producent umieścił na opakowaniu produktu dosłownie kilka informacji, cytuję:
Nawilżający balsam do ciała w sprayu Aloesowe Odświeżenie

  • Nawilża i wchłania się błyskawicznie
  • Natychmiast pozostawia skórę miękką, nie pozostawia uczucia tłustości i lepkości.
  • Dozuje się równomiernym strumieniem.

Dla uzyskania lepszych rezultatów:

  • spryskaj ciało równomiernym strumieniem z odległości 10cm.
  • Szybko wetrzyj w skórę. Gotowe!

 Skład: Aqua, Isopropyl Myristate, Glycerin, Dimethicone, Sorbitan Isostearate, Aloe Barbadensis Leaf Juice Powder, Tapioca Starch, Dihydroxypropyltrimonium Chloride, Lactic Acid, Polyglyceryl-3 Diisostearate, Stearic Acid, Sodium Hydroxide, Carbomer, Xanthan Gum, Ammonium Acryloyldimethyltaurate/VP Copolymer, Disodium EDTA, Pentasodium Pentetate, Parfum, Phenoxyethanol, Mathylparaben, Propylparaben, Potassium Sorbate, Benzyl Alcohol, Benzyl Salicylate, Butylphenyl Methylpropional, Geraniol, Hexyl Cinnamal, Linalool.

Pojemność: 190ml
Cena: ok. 25zł

Skład produktu jakoś szczególnie nie powala i nie zachwyca, produkt należy zaliczyć do tych „chemicznych” ale ja się ich nie boję, stosuję często, a w przypadku kiedy jest to „coś”, co „sroka” wypatrzyła, to nie ma bata – trzeba sprawdzić jak działa 🙂 Radzi sobie całkiem nieźle!
Powyżej w składzie balsamu celowo pogrubiłam czcionkę tym składnikom, które mają działanie nawilżające. Sama chemia? Prawie, bo mamy tytułowy wyciąg z aloesu, który poprzedzają co prawda typowe emolienty, ale jest w początkowym składzie na szóstym miejscu. Jego liście zawierają dużo cennych substancji a jego niezwykłe właściwości wykorzystują nie tylko producenci kosmetyków, ale również leków. Aloes poprawia odporność, nawilża i regeneruje skórę (wchłania się cztery razy szybciej niż woda!), łagodzi jej podrażnienia i przyspiesza gojenie się ran. Jest jednym z tych naturalnych produktów, który ma ogromny wachlarz zastosowań i szerokie spektrum możliwości. Połączenie ze sobą właśnie typowych chemicznych emolientów z tym pochodzenia naturalnego dało całkiem niezły skutek nawilżający.

Wyglądem balsam przypomina dezodorant w sprayu. Praktyczna zielona butelka sprawia, że „nałożenie” na całe ciało balsamu nie sprawia żadnego problemu – duży plus za to, że spray działa w każdej możliwej pozycji, nie musimy butelki trzymać pionowo do góry. Sam produkt, po spryskaniu  nim ciała daje wrażenie lekkiej i aksamitnej powłoki, która błyskawicznie się wchłania, co jest wyczuwalne dłońmi podczas rozsmarowywania. Efekt jest rzeczywiście natychmiastowy i uderzający, nawilżenie jest widoczne gołym okiem i wyczuwalne ciałem. Balsam się nie klei i nie pozostawia żadnych plam na ubraniu – już chwilę po jego nałożeniu i rozsmarowaniu możemy się ubrać.
Stosuję balsam codziennie rano. Ciężko mi stwierdzić, czy i w jakim stopniu wpływa on na nawilżenie mojego ciała, ale ogólnie efekt jest niezły i utrzymuje się praktycznie cały dzień. Po wieczornej kąpieli nakładam „coś” cięższego, ale czy bardziej nawilżającego? Hmm, oto jest pytanie… Nie wiem też jak to będzie wyglądało zimą, kiedy niskie temperatury dają mocno w kość, wtedy szczególnie moje nogi wołają o pomoc nawilżającą, a kaloryfery jeszcze bardziej potęgują efekt wysuszenia skóry. Już niedługo balsam będzie mógł się wykazać i w takich sytuacjach.

Uważam, że warto się na niego pokusić,
choć cena przyznaję nie do końca zachęca. Ale jeśli potrzebujecie
szybkiego efektu a nie macie czasu na wsmarowywanie i wklepywanie
tradycyjnego balsamu, to ten produkt jest dla Was. Czy jest wydajny? Nie
wiem, nie widać tego – używam od trzech tygodni, butelka wydaje się być
lżejsza, ale jeśli nią potrząśniemy to czuć jeszcze sporo kosmetyku.
Dodatkową jego zaletą jest delikatny, świeży i orzeźwiający zapach, który nie gryzie się z perfumami – miedzy innymi również dlatego wybrałam wersję z aloesem. Podejrzewam, że wersja a kakaowcem może nie współgrać z zapachami perfumowanymi, więc jeśli skuszę się na inną wersję to tylko z owsem.

W każdym bądź razie, uważam, że jest to fajny produkt, który sprawdzi się „na szybko”. Podejrzewam, że właśnie z taką ideą został stworzony. Aktualnie widzę, że na półkach pojawiły się kolejne produkty tej marki, takie jak tradycyjne balsamy w różnych kompozycjach zapachowych i wazelina. Tradycyjny balsam pewnie będzie fajnym uzupełnieniem pielęgnacji na noc – póki co nie skuszę się na niego, bo mam mały zapas, jeśli znacie dajcie znać: czy warto?
Wersja w sprayu: TAK, warto!  🙂

Pozdrawiam, Aga

Powrót na górę