Kremowe peelingi AVON naturals

Dzisiaj przychodzę do Was z krótką recenzją peelingów do ciała AVON naturals. Zastanawiacie się pewnie skąd u mnie tyle szacunku do tej marki, ponieważ zamieszczam stosunkowo wiele informacji na temat ich produktów. O tym, że mam do marki AVON duży sentyment już pisałam, a wywodzi się on z sympatii i … lokalizacji fabryki mieszczącej się w Garwolinie, małym mieście w województwie mazowieckim, które niesie za sobą wiele pięknych i wzruszających wspomnień z czasów mojego liceum. To właśnie w Garwolinie prężnie rozwija się przemysł kosmetyczny marki AVON, to właśnie tam fabryka daje zatrudnienie wielu tysiącom ludzi, a wśród nich także moim bliższym i dalszym znajomym, którzy w większym lub mniejszym stopniu są z tego powodu zadowoleni. Ale nie o tym będzie dzisiejszy post, a o kosmetykach, które ja znam od wielu, wielu lat.
Pamiętam, jak zostałam konsultantką kilkanaście już lat temu – od tamtego okresu bywały miesiące lepszej i gorszej Naszej współpracy, ale właściwie ciągłej. Wiele się zmieniło, przede wszystkim to, że kosmetyki marki można kupić w sklepie internetowym Producenta bez konieczności pośrednictwa konsultanta. Ale jakość kosmetyków też się zmieniła, co widać gołym okiem i czuć na własnym ciele. 

Dzisiejsi „trzej muszkieterowie” to kremowe peelingi, które zadowolą zwolenników delikatnego złuszczenia niechcianego naskórka i miękkiego, wygładzonego ciała.

Właściwie to nie ma sensu rozpisywać się o każdym z nich z osobna, ponieważ są jak rodzeństwo z tej samej rodziny. Ich składy kosmetyczne również niewiele się od siebie różnią – poza oczywiście kompozycjami zapachowymi. A wszyscy wiemy, że gama „naturals” od AVON nie do końca jest taka znowu naturals. W składzie znajdziemy sporą ilość konserwantów, parafiny, gliceryny, SLS-ów, ale znajdują się tam również naturalne ekstrakty z roślin, kwiatów, nasion, drzew czy masło shea, a nawet witaminy E.
AVON ma w swojej ofercie (lub miał) różne zapachy tego rodzaju peelingów, ja miałam przyjemność stosowania trzech, jak widać na zdjęciu odpowiednio: czekoladowy, truskawkowy i waniliowy.
Każdy o pojemności 200ml, za cenę w regularnej sprzedaży ok. +/- 12zł (w promocji można je nabyć nawet za 5zł).

Każdy z nich pięknie pachnie i moim zdaniem bardzo dobrze nawilża ciało. Są to jedne z tych produktów, które po zastosowaniu pozostawiają na skórze niewidoczny gołym okiem film, dzięki czemu nie musimy stosować już balsamów nawilżających. Jak dla mnie nawilżenie jest odpowiednie, dla skór wyjątkowo suchych może być konieczne użycie dodatkowego nawilżacza.
Miękka i nawilżona skóra to moim zdaniem zasługa dość gęstej, treściwej i kremowej konsystencji produktu. Producent zaleca aplikację peelingu kolistymi ruchami, tak też czyniłam i o dziwo moja skóra po ich zastosowaniu była gładka i miła w dotyku, a poza tym dobrze nawilżona. Peeling po zetknięciu ze skórą praktycznie się nie pieni – no ale jak przystało na peeling nie taka jest jego rola. Jego zadaniem jest delikatnie usunąć z naszego ciała martwy naskórek i zadanie to muszę stwierdzić, że spełnia w 100%. I ten zapach, hmmm – najbardziej w pamięci utkwił mi truskawkowy – taki soczysty i apetyczny, czekoladowy jest bardziej pobudzający, waniliowy natomiast relaksujący.

Jak widać na zdjęciach powyżej konsystencja każdego z tych peelingów przypomina bardziej krem. Delikatnie różnią się kolorem: peeling czekoladowy jest koloru kawy latte, truskawkowy lekko różowy a waniliowy praktycznie biały. Wizualnie w żadnym z nich gołym okiem nie widać drobinek ścierających naskórek, ale wierzcie mi na słowo, że tam się znajdują – są po prostu bardzo małe, dzięki czemu bardzo delikatne.
O tych peelingach wiele opinii można przeczytać w internecie, ja jestem z nich zadowolona. Moim zdaniem peelingi mają więcej plusów niż minusów:

+ przyjemny zapach umilający rytuał pielęgnacji ciała
+ delikatne drobinki fajnie złuszczają bez efektu tarcia
+ gładka i miękka w dotyku skóra
+ dobre nawilżenie skóry
+ kremowa konsystencja
+ wydajność

Minusy też widzę:
– mimo nazwy „naturals” skład nie przypominający kosmetyków o naturalnym składzie
– opakowanie produktu, z którego ciężko wydobyć końcówkę peelingu

Zwolennicy gruboziarnistych peelingów, tzw. „zdzieraczy” nie będą z tego
produktu zadowoleni, ale dla odmiany ci, którzy lubują się w
delikatnych powinni ich spróbować. Podejrzewam, że zapachy te przypadną
do gustu każdemu kto lubi słodkie i cukierkowe kompozycje zapachowe. 
Aktualnie w katalogu AVON dla równowagi są peelingi gruboziarniste, które zagościły już w mojej łazience, ale jeszcze nie miałam przyjemności / bądź nieprzyjemności ich stosowania. Za jakiś czas skuszę się pewnie też na ich recenzję.

A dzisiaj pozdrawiam,
AGA

Powrót na górę