7 edycja testów Face & Look przeszła do historii

7 edycja testów Face & Look przeszła do historii

Po raz drugi już biorę udział w testach portalu FACE & LOOK . W kwietniu pisałam o 6 edycji testów, w której miałam przyjemność uczestniczyć, dzisiaj natomiast chciałabym przybliżyć Wam produkty, które otrzymałam w ramach 7 edycji, a są to odpowiednio: krem do twarzy marki Perfecta Dekoder Genów Młodości 25+, maska do włosów NEW HAIR SYSTEM marki Artego, maska zmiękczająca do stóp, łokci i kolan Borowina + Bursztyn marki Kołobrzeskie SPA oraz perfumy LILI ARDAGIO WOMEN. Wszystkie cztery produkty otrzymałam w pełnowymiarowych pojemnościach, ankietę z testów przekazałam już portalowi więc czas na podzielenie się z Wami moimi spostrzeżeniami na temat tych kosmetyków.

Zacznijmy od perfum Lili ARDAGIO WOMAN marki JFENZI, które są wzorowane na perfumach Si Giorgio Armani’ego. Nie jestem w posiadaniu pierwowzoru, czyli Si, więc nie jestem w stanie porównać w jakim stopniu nuta zapachowa jest odwzorowana. Z doświadczenia wiem jednak, że tego rodzaju produkty niewiele mają wspólnych cech z oryginałem.
Musze przyznać, że wizualnie sam produkt jest dość gustownie zapakowany w minimalistyczny kartonik, który wyglądem troszkę przypomina zapachy Armani’ego.

Producent określa swój produkt jako:
JEFENZI LILI ARDAGIO WOMAN to damska woda perfumowana. Zapach uosabia kobietę inteligentną, charyzmatyczną i wyrafinowaną. Szyprowy zapach, który otula skórę i obezwładnia zmysły jest elegancki i wyjątkowy.

Piramida zapachu:

  • nuta głowy: liść czarnej porzeczki (black currant leaf)
  • nuta serca: róża, frezja (rose, freesia)
  • nuta podstawowa: paczula, wanilia, ambroksan, nuty drzewne (patchouli, vanilla, ambroksan, wooden notes)
Pojemność: 100ml
Cena: ok. 25zł

Przeźroczysta szklana butelka skrywa w sobie aż 100ml perfum o bursztynowym zabarwieniu. Zapach jest dla mnie zdecydowanie za słodki jak na aktualną porę roku – preferuję świeże zapachy, które nie potęgują dodatkowego uczucia gorąca i duszności. Dla mnie wystarczy, że żar leje z nieba 🙂  Zdecydowany prym wiedzie tutaj wanilia, w ogóle nie wyczuwam lubianego przeze mnie zapachu róży, liść czarnej porzeczki być może jest, jeśli tak to według mnie w znikomej ilości.
Z pewnością w sezonie jesiennym zapach będzie lepiej odczuwalny. Wiadomo, jest trochę chłodniej i odrobina słodkości nie zaszkodzi – ale jeśli jej nie będzie to też nic się nie stanie. Trwałość zapachu nie jest jakaś szczególnie powalająca, po dwóch godzinach właściwie już nic nie czuć. Biorąc pod uwagę, że dostajemy 100ml produktu, to możemy sobie pozwolić na częste psikanie, pod warunkiem, że ktoś lubi słodkie zapachy – ja niespecjalnie za nimi przepadam.
Według mnie jest to zapach dla dojrzałej kobiety: słodki, mocny, zdecydowany i może się wydawać interesujący dla kobiet w wieku po 40-stce. Chyba je komuś sprezentuję – choć perfumy za 25zł to chyba słaby prezent 🙁  Może Mama się skusi???

Kolejnym produktem, który znalazł się w przesyłce był matujący krem do twarzy marki Perfecta głoszący dumnie na opakowaniu, że jest Dekoderem Genów Młodości (?) .
Perfecta to wiodąca marka polskiej firmy Dax Cosmetics, którą od 30 lat prowadzą doświadczeni farmaceuci. Perfecta to ponad 300 (!) kosmetyków dla osób w każdym wieku i o różnych potrzebach skóry. Każdy produkt poddawany jest ponad 50 testom w 3 laboratoriach, a efekty działania preparatów są potwierdzane przez niezależne pracownie badawcze i lekarzy.
Często słyszy się stwierdzenie: dobre, bo polskie! Kilka moich sugestii i opinii o tym produkcie poniżej.

Ale zanim moje opinie to kilka słów od Producenta dumnie umieszczonych na opakowaniu wierzchnim produktu:
Krem polecany dla osób powyżej 25 lat. Reaktywacja 14 genów młodości w 14 dni !!! 
Dekoder Genów Młodości – opracowany przez naukowców biokoncentrat, który reaktywuje w skórze 14 genów młodości w 14 dni. Geny młodości odbudowują podłoże skóry właściwej – sieć kolagenu, elastyny i proteoglikanów. Zmarszczki są wyraźnie wypełnione, a skóra idealnie gładka i napięta.

Jak stosować? Codziennie rano i wieczorem delikatnie wklepać krem w oczyszczoną skórę twarzy i szyi. Przedłuża trwałość makijażu.

Skład: Aqua, Cetearyl Ethylhexanoate,
Caprylic/Capric Trigliceride, C12-15 Alkyl Benzoate, Glycerin, Undaria
Pinnatifida Extract, Sodium Hyaluronate, Methyl Methacrylate
Crosspolymer, Carthamus Tinctorius Seed Oil, Prunus Amygdalus Dulcis
Oil, Tocopheryl Acetate, Ascorbyl Palmitate, Linoleic Acid,
Polyglycery-3 Diisostearate, Carbomer, Acrylates/C10-C30 Alkyl Acrylate
Crosspolymer, Sodium Hydroxide, Disodium EDTA, DMDM Hydantoin,
Iodopropynyl, Butylcarbamate, Methylisothiazolinone, BHA, Benzyl
Alcohol, Hydroxycitronellal, Benzyl Salicylate, Linalool, Citronellol,
Hexyl Cinnamal, D-Limonene, Parfum.

Pojemność: 50 ml
Cena: +/- 20zł 

Biorąc sobie na serio to co możemy przeczytać na opakowaniu, to można dojść do wniosku, że kremik ten to nic innego jak „cud, miód, malina i … orzeszki” … ale spokojnie, ochłońmy – nie jest źle, ale aż tak rewelacyjnie jak na opakowaniu też nie.
W linii Dekoder Genów Młodości znajduje się 5 kremów do twarzy – każdy do stosowania na dzień
i na noc. Aby ułatwić dopasowanie kremu do wieku i stanu cery, zostały one podzielone na grupy wiekowe 25+, 35+, 45+, 55+ oraz
65+. Ponadto zostały one oznaczone gwiazdkami określającymi moc
przeciwzmarszczkową kremu, od 2* – delikatne wygładzenie pierwszych
zmarszczek do 6* – wyjątkowo intensywne działanie wypełniające nawet
głębokie zmarszczki. W testowanym przeze mnie kremie 25+ i z gwiazdką na poziomie 2, ja się pytam – gdzie tu może być mowa o zmarszczkach? Pamiętam jak miałam 25 lat, nie w głowie mi były kremy przeciwzmarszczkowe, nie wspominając już o przytaczanych powyżej Dekoderach Genów Młodości, cokolwiek by to nie znaczyło w mniejszym, czy większym stopniu. Wiek 25 jest sam w sobie Dekoderem Genów Młodości, a skóra w tym wieku potrzebuje przede wszystkim dobrego i lekkiego kremu nawilżającego. Inaczej trochę ta zasada odnosi się do osób posiadających skórę mieszaną, tłustą, a już na pewno trądzikową. Generalnie nawilżanie skóry twarzy to podstawa w każdym wieku.
No ale wracając do samego produktu – być może przydałby mi się 35+  🙂   wtedy byłyby 3 gwiazdki w stopniu intensywności przeciwzmarszczkowej i pewnie skład trochę inny.

Wbrew pozorom, ten gustowny słoiczek w kolorze „navy” skrywa w sobie substancję wypełnioną po trosze godnymi uwagi składnikami, którymi są:

  • undaria pierzastodzielna / Undaria
    Pinnatifida Extract
    częściej przedstawiana jako wodorosty wakame lub wodorosty brązowe, główny składnik kuchni japońskiej i azjatyckiej przyczyniający się do utraty wagi (!!!). Wodorosty wakame są bogate w wapń i żelazo, zawierają także witaminy A i C. Częściej stosowane w kuchni niż laboratoriach kosmetycznych. W niektórych krajach, np. w Nowej Zelandii wodorosty wakame są określane jako plaga i zaliczone w poczet 100 najbardziej inwazyjnych gatunków na świecie.
  • Olej z nasion krokosza barwierskiego / Carthamus Tinctorius Seed Oil –  naturalnie pozyskiwany emolient tworzący na powierzchni skóry film, który zapobiega nadmiernemu odparowywaniu wody z powierzchni skóry, przez co posiada głównie właściwości nawilżające i wygładzające skórę. 
  • olej z migdałów /  Prunus Amygdalus Dulcis
    Oil
    aktywna substancja pochodzenia roślinnego, dobrze wchłaniany emolient nadający się do każdego rodzaju skóry i nie pozostawiający na skórze efektu ciężkości w porównaniu z innymi substancjami typu emolient. 

Oprócz wyżej wymienionych roślinnych składników aktywnych w składzie kremu znajdziemy: glicerynę, kwas hialuronowy, witaminę E, antyoksydanty, kwas linolowy, regulator pH, linalol, substancje konserwujące, ale również sporo substancji zapachowych, znajdujących się niestety na liście potencjalnych alergenów. UWAGA – UWAGA – UWAGA !!! NIE ZAWIERA PARAFINY !!! I mimo moich „wywodów” na temat przytaczanych już Dekoderów Genów Młodości, to muszę jednoznacznie stwierdzić, że jest to jeden z niewielu produktów tego rodzaju dostępnych w drogeriach niezawierający parafiny. I za to wielkie dzięki 🙂
Ale dla równowagi 🙂  znajdziemy tam składnik o nazwie C12-15 Alkyl Benzoate,
chemiczny konserwant, który jest mieszaniną składników syntetycznych
uzyskiwanych m. in. z ropy naftowej. Więc … sami rozumiecie 🙁

Krem przyjemnie pachnie świeżością, w końcu te substancje zapachowe zawarte w nim muszą mieć swój skutek. Konsystencja natomiast jak na produkt drogeryjny przystało jest dość lekka, bardzo łatwo stapia się ze skórą i szybko wchłania do prawie całkowitego matu. Prawie, ponieważ na skórze twarzy po jego aplikacji pozostaje delikatny w dotyku, aksamitny film, który nie sprawia, że nasza skóra twarzy jest jakby oblepiona „smarem”.
Naprawdę nie spodziewałam się, że produkt, który jest typowo produktem drogeryjnym może naprawdę nieźle radzić sobie ze zmatowieniem skóry mieszanej. Nakładałam krem codziennie na „prawie” całą twarz, z pominięciem brody (dlaczego z pominięciem dowiecie się wkrótce w kolejnych wpisach) i muszę szczerze przyznać, że krem zrobił na mnie pozytywne wrażenie.
Buzia po aplikacji kremu jest gładka, promienna, w moim przypadku matowa i miła w dotyku.
Trudno mi oszacować trwałość makijażu po zastosowaniu tego kremu, ponieważ w sezonie letnim ja właściwie nie używam wielu kosmetyków kolorowych. Mój makijaż najczęściej sprowadza się do kremu BB lub CC i maskary do rzęs.
Reasumując, produkt wydaje się być całkiem niezły: zawiera ciekawe roślinne składniki aktywne oraz równie pożądane pozostałe, ze stosunkowo niewielką ilością środków konserwujących, NIE zawiera parafiny, ale niestety dla mnie też nie zawiera absolutnie żadnego SPF. Jego aplikacja w moim przypadku musi być połączona z produktem zawierającym ochronę przeciwsłoneczną na poziomie minimum SPF30 (mówiąc oczywiście o dziennej pielęgnacji). No i ta deklaracja marketingowa, która nie daje mi spokoju: jak można było nazwać fajny krem Dekoderem Genów Młodości, czy ktoś w to w ogóle wierzy? W przypadku tego kremu jestem na tak w 75%, pozostałe 25% to brak SPF, do którego ja osobiście przywiązuję dość dużą wagę.

OK, no to jedziemy dalej – na tym etapie przyjrzymy się bliżej masce do włosów marki Artego. Nie znałam wcześniej ten marki, gdzieś tam kiedyś obiło mi się o uszy i znalazłam miniaturę jakiegoś ich produktu w pudełku ShinyBox lub beGlossy, ale chyba nieszczególnie zapadły mi w pamięć, skoro niewiele o nich pamiętam. Szczegółowo z marką można zapoznać się na stronie internetowej www.artego.pl , z której dowiadujemy się, że są to profesjonalne kosmetyki do pielęgnacji i stylizacji włosów pochodzące z Włoch.

Maska New Hair System w intensywny sposób odżywia, nawilża, uelastycznia i ułatwia rozczesywanie włosów. Jej formuła jest bogata w keratynę hydrolizowaną, pantenol oraz mieszankę substancji nawilżających i ochronnych, które wnikają do wnętrza włosa. 
Sposób użycia: Zaaplikuj maskę na umyte i mokre włosy, a następnie wmasuj ją delikatnie na długości i końce. Pozostaw na10 minut, a następnie spłucz wodą.
Produkt profesjonalny.

Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol, Propylene Glycol, Cetrimonium Chloride, Parfum, Behentrimonium Chloride, Polyquaternium-7, Beheneth-25, Beheneth-10, Panthenol, Keratin, Lauryl Alcohol, Hydrolized Keratin, Dicaprylyl Ether, Glycerin, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Sorbitol, Amodimethicone, Tocopheryl Acetate, Tetrasodium Edta, Hamamelis Virginiana Leaf Extract, C11-15 Pareth-7, Lecithin, Xanthan Gum, Laureth-9, Glyceryl Linoleate, Glyceryl Linolenate, Diatomaceous Earth, Citric Acid, Methylisothiazolinone, Methylchloroisothiazolinone, Triethanolamine, Trideceth-12, Hydroxycitronellal, Amyl Cinnamal, Benzyl Salicylate, Hexyl Cinnamal, Limonene, Linalool.

Pojemność: 250ml
Cena: +/- 80zł

Przedmiotowa maska to produkt profesjonalny do kupienia w salonach fryzjerskich i sklepach internetowych, którego cena wydaje się być bardzo wysoka jak na maskę do włosów. Sprawdźmy zatem jakie składniki aktywne zawiera: 

  • Hydrolizowana keratyna i keratyna – odżywiają i odbudowują strukturę włosów
  • Witaminy E, P oraz F – posiadają działanie przeciwutleniające i chronią przed promieniowaniem UV 
  • Pantenol – posiadający właściwości nawilżające i wzmacniające włosy 
  • Sorbitol – nawilża 
  • Gliceryna – nawilża

Rzadko miewam maski do włosów z tej półki cenowej – właściwie to jeszcze nie miałam 🙂 – więc nie bardzo mam do czego ją porównywać. Nie wiem czy właściwym jest porównywanie jej do maski drogeryjnej za 25zł, ale w tej chwili tylko ona przychodzi mi na myśl, głównie dlatego, że używam jej aktualnie, a mowa oczywiście o recenzowanej ostatnio przeze mnie maski EVELINE ARGAN + KERATIN . Pierwszym spostrzeżeniem jakie nasuwa się po zerknięciu na obydwie to pojemność: EVELINE daje nam 500ml, podczas kiedy Artego tylko 250ml.
Maska Artego jest zapakowana w plastikowy matowy pojemnik, na którym widać wszystkie paluszki odbijające się tam gdzie dotkniemy. Według mojego gustu matowe czarne pudełko w połączeniu ze złotymi napisami daje bardzo luksusowe wrażenie – ale nie o wrażenie wizualne przecież chodzi…  Nic po pudełku jeśli w środku znajdzie się bubel.

A bubel to z całą pewnością nie jest 🙂  W środku znajduje się ciężka, o bardzo zbitej konsystencji substancja, która wręcz oblepia włosy, ale bardzo łatwo i szybko się spłukuje. Zapach maski jest mocno naperfumowany, na początku trochę mnie drażnił, ale okazało się, że nuty zapachowe utrzymują się na włosach bardzo długo – jednoznacznie można określić, że to zapach luksusowych perfum.
O ile w składzie maski EVELINE było wiele składników aktywnych pochodzenia roślinnego, o tyle tutaj znajdziemy tylko ekstrakt z oczaru wirginijskiego, ale w zamian oprócz hydrolizowanej kreatyny znajdziemy również samą kreatynę. Moim zdaniem ten właśnie składnik sprawia, że moje włosy po zastosowaniu maski nie puszą się jak po użyciu innych, w moim przypadku zawarta w masce keratyna działa bardzo wygładzająco.
Ale właściwie co to takiego ta keratyna? Keratyna to białko, z którego zbudowane są włosy, skóra i paznokcie. Jej niedobór powoduje łamanie się włosów, pękanie płytki paznokcia i uszkodzenia naskórka, ale skupmy się na włosach. Keratyna jest głównym budulcem łodygi włosa, jej włókna połączone są ze sobą poprzecznymi wiązaniami dzięki czemu włosy są bardziej sprężyste i elastyczne, odpowiedzialna jest również za połysk i blask włosów a jej brak doprowadza między innymi do otwierania się łusek włosa, łamania się włosa i rozdwajania końcówek.
Do utraty keratyny przyczynia się wiele czynników, do których między innymi zaliczamy: warunki atmosferyczne, promieniowanie UV, ale również farbowanie czy rozjaśnianie włosów, a nawet codzienna stylizacja. Od pewnego czasu fryzjerzy dość często namawiają swoje klientki na zabieg keratynowy, szczególnie polecają go tym, którzy chcą zregenerować zniszczone włosy i poprawić ich kondycję. Ja osobiście nie zdecydowałam się jeszcze na taki zabieg, ale wszystko wskazuje na to, iż w końcu się wybiorę. Cena zabiegu keratynowego waha się pomiędzy 250 a 500zł, więc nie jest to tania „impreza”, ale z całą pewnością warta uwagi. Dodam jeszcze tylko, że po takim zabiegu warto podtrzymywać efekt i stosować produkty do pielęgnacji włosów właśnie z keratyną w składzie.
Nasza dzisiejsza bohaterka, maska Artego z całą pewnością podtrzyma efekt takiego zabiegu.
A wracając do samej maski, to według mnie posiada tylko plusy:

  • bardzo ładnie „luksusowo” pachnie,
  • jest bardzo wydajna, niewielka ilość wystarczy do „oblepienia” jak już wsześniej wspomniałam włosów,
  • posiada poręczne opakowanie,
  • nawilża włosy,
  • zdecydowanie skutecznie wygładza włosy – najlepszy produkt w tej dziedzinie, jaki kiedykolwiek stosowałam,
  • nie obciąża włosów,
  • pomaga w stylizacji i sprawia, że efekt utrzymuje się długo,
  • włosy wyglądają na zdrowe, są miękkie i delikatne w dotyku.

Jako minusa nie mogę użyć nawet ceny, ponieważ jest to produkt profesjonalny – a takowe, jak wiadomo, kosztują dużo drożej niż drogeryjne. Maska Artego jest maską lepszą od maski EVELINE, co nie zmienia faktu, że jeśli się mi skończy to pewnie sięgnę po tańszą wersję, która również jest bardzo dobra.

Ostatnim produktem jaki otrzymałam w ramach 7 edycji testów Face & Look jest zmiękczająca maska do stóp, łokci i kolan Borowina + Bursztyn marki Kołobrzeskie SPA.

Producent zapewnia, że: „zmiękczająca maska zawiera między innymi
ekstrakt z borowiny, który mocno nawilża i regeneruje skórę, a także
ekstrakt z bursztynu, który poprawia natłuszczenie.



Starannie dobrana formuła 5 składników
aktywnych dobroczynnie wpływa na codzienną pielęgnację skóry stóp, łokci
i kolan (szczególnie mocno przesuszonej ze zrogowaciałym naskórkiem).



Krem-maska sprawia, że suchy i szorstki naskórek staje się delikatnie nawilżony i miękki w dotyku.”
Skład: Aqua, Urea, Cetearyl Alcohol, Ceteareth-20, Butyrospermum Parkii, Glcerin, Petrolatum, Glyceryl Stearate, PEG-100 Stearate, Phenoxyethanol, Caprylyl Glycol, Amber (Succinum) Extract, Peat Extract, Argania Spinosa (Argan) Nut Oil, Lanolin, Isopropyl Palmitate, Paraffinum Liquidum, Caprylic/Capric Triglyceride, Allantoin, Palysorbate 20, PEG-20 Glyceryl Laurate, Tocopherol, Linoleic Acid, Retinyl Palmitate, Canola Oil, Helianthus Annuus Seed Oil, Rosmarinus Officinalis Extract, Cyclomethicone, Carbomer, PEG-8, Tocopherol, Ascorbyl Palmitate, Ascorbic Acid, Citric Acid, Sorbitan Caprylate, Xanthan Gum, Parfum, Sodium Hydroxide, Disodium EDTA, Citronellol, Geraniol, Hexyl Cinnamal, Hydroxycitronellal, Limonene, Lonalool, Butylphenyl Methylproponal.
Pojemność: 200ml
Cena: +/- 17zł 

Na opakowaniu widzimy, że maska zdobyła nagrodę LAUR KONSUMENTA ODKRYCIE 2013.
Formuła zawiera składniki aktywne:

  • Ekstrakt z borowiny – borowina nawilża, wygładza i regeneruje skórę
  • Ekstrakt z bursztynu – bursztyn poprawia nawilżenie i natłuszczenie skóry
  • Mocznik – reguluje rogowacenie naskórka i zmiękcza go
  • Masło shea – natłuszcza i nawilża skórę
  • Witamina A, E, F – wspomagają przyspieszyć odnowę naskórka
  • Ekstrakt z rozmarynu – rozmaryn ujędrnia i łagodzi skórę
  • Alantoina – nawilża, łagodzi podrażnienia, regeneruje.

Poza wyżej wymienionymi w składzie maski znajdziemy jeszcze kilka fajnych pozycji, m.in.:

  • Olej arganowy – nawilża, wygładza i regeneruje skórę
  • Olej canola – wykazuje działanie nawilżajace, przeciwzapalne i łagodzące
  • Olej z nasion słonecznika – wzmacnia bariery naskórkowe, nawilża i wygładza skórę
  • Kwas linolowy – nawilża i przyspiesza odowę komórkową skóry, reguluje łojotok i sebum,
  • Kwas askorbinowy – czynna postać witaminy C, wpływa na jędrność i elastyczność skóry,
  • Kwas cytrynowy – dzięki swym właściwościom złuszczającym poprawia stan skóry podatnej na zrogowacenia.

Na uwagę zasluguje fakt, że maska posiada zawartość mocznika na poziomie 20%, który jest odpowiedzialny za zmiękczenie zogowaceń – jest to bardzo dużo jak przystało na kosmetyk, który jest w wolnej sprzedaży. OK, nie kupimy go w Rossamanie, Super Pharm czy innej drogerii, ale możemy nabyć go drogą kupna przez Internet, np. TUTAJ . Za niecałe 20zł otrzymujemy 200ml maski, która co tu dużo mówić – jest po prostu bardzo dobra. Już po jednym użyciu stopy są wyraźnie wygładzone i milsze w dotyku.
Maska jest bardzo zbita i o bardzo treściwej konsystencji. Baaarrrdzooo wydajna – chyba będę ją zużywała przez rok. Konsystencja jest trochę jakby gumowo – żelowa, po aplikacji najlepiej unikajmy chodzenia przez ok. pół godziny, ponieważ stopy są bardzo śliskie i możemy zwyczajnie „wywinąć orła”. Dlatego ja stosuję maską tylko na noc i ośmieję się stwierdzić, że nie znajdzie się śmiałek, któryby zaryzykował nałożenie maski, a potem np. szpilek 🙂
Zapach maski nie jest pewnie wymarzonym aromatem, ale nie „śmierdzi” jakoś mocno – w końcu to nie do końca o zapach chodzi, tylko o efekt. A efekt w przypadku tej maski jest bardzo dobry. Nie mam jakiś szczególnie mocno zaniedbanych stóp, ale zdarzaja mi się niewielkie zrogowacenia, szczególnie na piętach, a ta maska ładnie radzi sobie z ich zmiękczeniem i ogólnie poprawą kondycji skóry stóp. Z czystym sumieniem polecam ten produkt. Tani, o dużej pojemności i skuteczny.
 

I to już wszystkie kosmetyki testowane przez Ambasadorki portalu Face & Look w ramach 7 edycji. Ciekawa jestem, czy stosowałyście je u siebie i czy macie podobne opinie na ich temat.
Ja najbardziej jestem zadowolona z maski do włosów – prawdziwa bomba regenerująca moje zniszczone ciągłym rozjaśnianiem włosy. Na drugiej pozycji plasuje się u mnie maska do stóp – jeden z niewielu stosunkowo tanich produktów na rynku, który zmiękcza zrogowacenia na stopach już po pierwszym użyciu a przy regularnym stosowaniu zdecydowanie poprawia ich kondycję. Krem do twarzy nie jest również najgorszy, ale ja jestem zwolenniczką stosowania na twarz dermokosmetyków – jakoś bardziej im ufam. Najgorzej w tym zestawieniu – według mojego mniemania oczywiście – wypadają perfumy. Jakieś takie … nijakie …

Co o tych kosmetykach sądzicie?

Pozdrawiam ciepło, Aga.

Powrót na górę